Jak wygląda zakochanie od zewnątrz wiadomo. Osoby zakochane wyróżniają się spośród tłumu swym bujaniem w obłokach i promiennością. A jak wygląda to od strony fizjologicznej? Czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad tym, co właściwie mózg wyczynia podczas tego stanu?
W każdym razie mam dla was pewien ciekawy artykuł, z pewnej strony- o tej właśnie :)
Psychologicznie powiedziawszy..
blog psychologiczny, blog filozoficzny, blog o uczuciach, uczucia, emocje, filozofia, psychologia, rozkminy, pseudofilozoficzne rozkminy, rozważania, relacje międzyludzkie, procesy, miłość, przyjaźń, czym jest miłość, melancholik
środa, 12 lutego 2014
sobota, 14 grudnia 2013
Jak się mądrze kłócić?
Kłótnie towarzyszą nam często.
Spory te dotyczą osób przypadkowych, które niewiele dla nas znaczą, lecz czasem też dzieją się między nami, a ludźmi wiele dla nas znaczącymi.
Z pewnością nie mamy zamiaru z premedytacją ranić tych osób, a co gorsze tracić ich. Jednak ci, którzy nie panują nad swoimi emocjami, przyczyniają się do tego, czego nie chcą czyli do samotności.
Wiem, że trudno jest powstrzymać gniew, złość i wszystko, co ciśnie się na usta w chwili wybuchu emocji... ale pomyślcie, czy na prawdę jesteśmy marionetkami stanów, które nami targają, czy to one powinny mieć nad nami kontrolę, czy odwrotnie?
Emocje te rodzą się w nas. Te procesy, co prawda powstają często pod wpływem impulsów, lecz wciąż to my jesteśmy miejscem ich powstawania.
Powinniśmy pamiętać, że mamy nad tym zwierzchnictwo.
Kolejnym aspektem dotyczącym tego, jak postępować w sytuacji kryzysowej, jest trzeźwe myślenie. Jeśli czujesz, że już wzbiera w tobie fala, która może coś zniszczyć, zatrzymaj się, w tej właśnie chwili weź oddech i pomyśl: Które uczucie powinno być ponad? Złość, gniew i agresja ; czy przyjaźń lub miłość ,którą darzysz tę osobę?
Chyba nie muszę mówić, co powinno zwyciężyć w tej sytuacji.
Cóż więcej? Nim podniesiesz głos, nim rozpoczniesz zaczepkę lub powiesz cokolwiek, co w skutku może przerodzić się w agresywną wymianę zdań; zastanów się, czy jest to dla Ciebie na tyle ważne, by zaburzać spokój swój i danej osoby; Czy nie jest to coś, co możesz w sobie pokonać sam/a...
Ważna jest też empatia. Gdy kłócimy się z kimś, jest to wspaniała okazja do sprawdzenia na ile jesteśmy egoistyczni i apodyktyczni.
Te cechy są niewątpliwie wrogie i nie sprzyjają porozumieniom.
Zawsze jednak warto wysłuchać drugiej strony. Nie możemy czynić osądów bez posiadania pełnego widoku na sprawę. Choć trudno być obiektywnym, trzeba próbować, bo może jest coś istotnego, czego my, patrząc subiektywnie nie dotrzegamy.
Nabrać szerszego oglądu na sprawę, postawić się z boku, postawić się w sytuacji drugiej osoby i spojrzeć jej oczami- otworzyć umysł...
Wydaje się niemal niewykonalne? Żadna walka nie jest walką łatwą, trzeba starać się o wygraną, której w tej sytuacji jest: wygranie z samym sobą.
Kłótnie, które dzieją się zbyt często oddalają od siebie ludzi. Oczywiście mówię o kłótniach nieracjonalnych, które są jednym wielkim wybuchem żalu i złości. Można to nazwać kłótniami jednostronnymi, kiedy to jedna z osób uderza w drugą, nie dając jej pola manewru.
Słowa potrafią być niszczące. Pamiętajmy jednak o tym, że to nie one nami, lecz my władamy nimi. Róbmy to z rozwagą.
Spory te dotyczą osób przypadkowych, które niewiele dla nas znaczą, lecz czasem też dzieją się między nami, a ludźmi wiele dla nas znaczącymi.
Z pewnością nie mamy zamiaru z premedytacją ranić tych osób, a co gorsze tracić ich. Jednak ci, którzy nie panują nad swoimi emocjami, przyczyniają się do tego, czego nie chcą czyli do samotności.
Wiem, że trudno jest powstrzymać gniew, złość i wszystko, co ciśnie się na usta w chwili wybuchu emocji... ale pomyślcie, czy na prawdę jesteśmy marionetkami stanów, które nami targają, czy to one powinny mieć nad nami kontrolę, czy odwrotnie?
Emocje te rodzą się w nas. Te procesy, co prawda powstają często pod wpływem impulsów, lecz wciąż to my jesteśmy miejscem ich powstawania.
Powinniśmy pamiętać, że mamy nad tym zwierzchnictwo.
Kolejnym aspektem dotyczącym tego, jak postępować w sytuacji kryzysowej, jest trzeźwe myślenie. Jeśli czujesz, że już wzbiera w tobie fala, która może coś zniszczyć, zatrzymaj się, w tej właśnie chwili weź oddech i pomyśl: Które uczucie powinno być ponad? Złość, gniew i agresja ; czy przyjaźń lub miłość ,którą darzysz tę osobę?
Chyba nie muszę mówić, co powinno zwyciężyć w tej sytuacji.
Cóż więcej? Nim podniesiesz głos, nim rozpoczniesz zaczepkę lub powiesz cokolwiek, co w skutku może przerodzić się w agresywną wymianę zdań; zastanów się, czy jest to dla Ciebie na tyle ważne, by zaburzać spokój swój i danej osoby; Czy nie jest to coś, co możesz w sobie pokonać sam/a...
Ważna jest też empatia. Gdy kłócimy się z kimś, jest to wspaniała okazja do sprawdzenia na ile jesteśmy egoistyczni i apodyktyczni.
Te cechy są niewątpliwie wrogie i nie sprzyjają porozumieniom.
Zawsze jednak warto wysłuchać drugiej strony. Nie możemy czynić osądów bez posiadania pełnego widoku na sprawę. Choć trudno być obiektywnym, trzeba próbować, bo może jest coś istotnego, czego my, patrząc subiektywnie nie dotrzegamy.
Nabrać szerszego oglądu na sprawę, postawić się z boku, postawić się w sytuacji drugiej osoby i spojrzeć jej oczami- otworzyć umysł...
Wydaje się niemal niewykonalne? Żadna walka nie jest walką łatwą, trzeba starać się o wygraną, której w tej sytuacji jest: wygranie z samym sobą.
Kłótnie, które dzieją się zbyt często oddalają od siebie ludzi. Oczywiście mówię o kłótniach nieracjonalnych, które są jednym wielkim wybuchem żalu i złości. Można to nazwać kłótniami jednostronnymi, kiedy to jedna z osób uderza w drugą, nie dając jej pola manewru.
Słowa potrafią być niszczące. Pamiętajmy jednak o tym, że to nie one nami, lecz my władamy nimi. Róbmy to z rozwagą.
Powrót.
Witajcie!
Na początku chciałam bardzo przeprosić wszystkich śledzących mojego bloga za tak długą przerwę w pisaniu. Postaram się do was wrócić z nowymi, codziennymi rozważaniami, które mam nadzieję zainteresują was nie mniej jak poprzednie.
Ostatnim razem obiecałam wpis dotyczący tego "Jak się mądrze kłócić?".
Dotrzymując więc słowa, zabieram się do pisania na ten właśnie temat.
Na początku chciałam bardzo przeprosić wszystkich śledzących mojego bloga za tak długą przerwę w pisaniu. Postaram się do was wrócić z nowymi, codziennymi rozważaniami, które mam nadzieję zainteresują was nie mniej jak poprzednie.
Ostatnim razem obiecałam wpis dotyczący tego "Jak się mądrze kłócić?".
Dotrzymując więc słowa, zabieram się do pisania na ten właśnie temat.
poniedziałek, 7 października 2013
JUŻ NIEDŁUGO NOWY WPIS.
Serdecznie zapraszam do śledzenia bloga.
Zapowiadam pojawienie się za niedługi czas wpisu na interesujący temat. Brzmi on:
Zapowiadam pojawienie się za niedługi czas wpisu na interesujący temat. Brzmi on:
Jak się mądrze kłócić?
piątek, 19 lipca 2013
Badania naukowe nad przytulaniem.
To naturalne, że każdy czasem potrzebuje się do kogoś przytulić. Daje to spokój i pociesza. Jest to nasza wrodzona potrzeba, którą trzeba zaspokajać.A co na to mówi nauka ?
Podam przykłady eksperymentalnych badań przeprowadzonych przez naukowców w ubiegłych latach.
KANGURY
Naukowcy z Montrealu zbadali wpływ przytulania przez matkę na odczuwanie bólu towarzyszącego przy pobieraniu krwi u kangurzych wcześniaków.
Na podstawie określonej skali (0-21) określali oni dyskomfort odczuwany przez kangurki w trakcie zabiegu i tuż po nim. Oto wyniki:
Ból odczuwany przez kangurki w inkubatorach, daleko od rodziców, oceniono na 11-13 punktów.
Maluchy będące przytulone do swych ojców (brzuszek do brzuszka) zakwalifikowano na 8,5 punkta.
Najmniej boleśnie zabieg przeprowadzono- jak wykazał wynik- u kangurzych wcześniaków, które podczas pobierania krwi przytulone były do matki.
Wykazuje to, że gest przytulenia, który dał ciepło i bezpieczeństwo wpłynął na zmniejszenie odczuwania bólu.
MAKAKI (małpy)
Dla zwierząt, które kierują się instynktem najważniejsze jest przetrwanie i przedłużenie gatunku. Tak się przynajmniej zdaje. Pod lupę ten fakt wziął Harry Harlow.
Do tego celu posłużyły mu małe makaki.
Odseparował od nich ich matki i podrzucił dwie 'zastępcze'. Jedną z nich była szmaciana mamka, a druga druciana, opatrzona jednak w pożywienie.
Naturalnie, makaki powinny wybrać pokarm, jako najważniejszy czynnik ich przetrwania, częściej jednak wędrowały w stronę szmacianej mamki, by zaznać przytulenia.
PRZYTULANIE A SZANSA NA PRZEŻYCIE MAŁEGO DZIECKA
Tym zagadnieniem zajęli się amerykańscy badacze.
Przeprowadzili oni statystyki dotyczące umieralności dzieci w dwóch ośrodkach opiekuńczych. W jednym z nich panowały surowe zasady- czysty, schludny, z fachową opieką, jednakże dzieci nie mogły liczyć na czułość ze strony zajmujących się nimi. Drugim z nich był więzienny żłobek dla dzieci skazanych matek. Nie było w nim najlepszych warunków, lecz maluchy miały dostęp do swego rodzica. Toteż były przytulane.
Wyniki statystyk są zaskakujące.
W ciągu pięciu lat w więziennym żłobku nie zmarło ani jedno dziecko, natomiast w ośrodku opiekuńczych w ciągu dwóch lat zmarła 1/3 wychowanków.
Dowodzi to tego, że dzieci choć dobrze odżywiane i ubierane, ale pozbawione ciepłego kontaktu fizycznego z opiekunem, mają mniejsze szanse na przeżycie niż te które mając niezbyt dobre warunki bytowe, są przytulane.
Te pierwsze trudniej przybierają na wadze, cierpią na częste infekcje i są męczone przez gorączki niewiadomego pochodzenia.
na podstawie : http://fitness.wp.pl/
Podam przykłady eksperymentalnych badań przeprowadzonych przez naukowców w ubiegłych latach.
KANGURY
Naukowcy z Montrealu zbadali wpływ przytulania przez matkę na odczuwanie bólu towarzyszącego przy pobieraniu krwi u kangurzych wcześniaków.
Na podstawie określonej skali (0-21) określali oni dyskomfort odczuwany przez kangurki w trakcie zabiegu i tuż po nim. Oto wyniki:
Ból odczuwany przez kangurki w inkubatorach, daleko od rodziców, oceniono na 11-13 punktów.
Maluchy będące przytulone do swych ojców (brzuszek do brzuszka) zakwalifikowano na 8,5 punkta.
Najmniej boleśnie zabieg przeprowadzono- jak wykazał wynik- u kangurzych wcześniaków, które podczas pobierania krwi przytulone były do matki.
Wykazuje to, że gest przytulenia, który dał ciepło i bezpieczeństwo wpłynął na zmniejszenie odczuwania bólu.
MAKAKI (małpy)
Dla zwierząt, które kierują się instynktem najważniejsze jest przetrwanie i przedłużenie gatunku. Tak się przynajmniej zdaje. Pod lupę ten fakt wziął Harry Harlow.
Do tego celu posłużyły mu małe makaki.
Odseparował od nich ich matki i podrzucił dwie 'zastępcze'. Jedną z nich była szmaciana mamka, a druga druciana, opatrzona jednak w pożywienie.
Naturalnie, makaki powinny wybrać pokarm, jako najważniejszy czynnik ich przetrwania, częściej jednak wędrowały w stronę szmacianej mamki, by zaznać przytulenia.
PRZYTULANIE A SZANSA NA PRZEŻYCIE MAŁEGO DZIECKA
Tym zagadnieniem zajęli się amerykańscy badacze.
Przeprowadzili oni statystyki dotyczące umieralności dzieci w dwóch ośrodkach opiekuńczych. W jednym z nich panowały surowe zasady- czysty, schludny, z fachową opieką, jednakże dzieci nie mogły liczyć na czułość ze strony zajmujących się nimi. Drugim z nich był więzienny żłobek dla dzieci skazanych matek. Nie było w nim najlepszych warunków, lecz maluchy miały dostęp do swego rodzica. Toteż były przytulane.
Wyniki statystyk są zaskakujące.
W ciągu pięciu lat w więziennym żłobku nie zmarło ani jedno dziecko, natomiast w ośrodku opiekuńczych w ciągu dwóch lat zmarła 1/3 wychowanków.
Dowodzi to tego, że dzieci choć dobrze odżywiane i ubierane, ale pozbawione ciepłego kontaktu fizycznego z opiekunem, mają mniejsze szanse na przeżycie niż te które mając niezbyt dobre warunki bytowe, są przytulane.
Te pierwsze trudniej przybierają na wadze, cierpią na częste infekcje i są męczone przez gorączki niewiadomego pochodzenia.
na podstawie : http://fitness.wp.pl/
czwartek, 23 maja 2013
Słuchaj tego, co mówi serce, a nie tego, co mówią inni.
Wrażliwi ludzie, którym brak odwagi, by wytyczać własną drogę wbrew czemukolwiek, często jako wyznacznik swego postępowania obierają sobie ludzi. Nim cokolwiek zrobią, myślą jak przyjmie to tłum, czy nie potępi tego, czy nie stanie się to obiektem drwin oraz czy przypadkiem nie sprowadzi to na nich niechęci otoczenia.
Niestety tacy ludzie blokują sami sobie dostęp do spełniania marzeń i obieranie takich ścieżek, którymi na prawdę pragną kroczyć.
Bojąc się reakcji innych, często ugadzamy w nasze własne serce. Chociaż chcemy czegoś najmocniej, wycofujemy się z tego, bo "co powiedzą inni?", a potem cierpimy, że być może zaprzepaściliśmy szansę na szczęście.
Za jaką cenę ?! Dla ludzi, którzy, nie są nas warci jeśli nie potrafią uszanować tego, jak postępujemy i w czym upatrujemy przyszłą radość ? Dla tych, których za chwile może nie być w naszym życiu, tak samo jak tego, co przez nich straciliśmy?
Człowieku nieśmiały, bojący się odrzucenia i braku akceptacji ze strony innych, gdy zdecydujesz się zrobić coś, czego pragniesz... Żyjesz dla siebie, czy dla innych? Kogo chcesz uszczęśliwić? Czy to nie ty najbardziej liczysz się w swoim własnym życiu, czy nie o Ciebie chodzi?
Ty jesteś epicentrum. Jeśli nawet początkowo na prawdę boisz się tego jak Twoje postępowanie odbiorą inni, na chwilę zapomnij o strachu, schowaj go gdzieś głęboko, potem spełnij swój plan. Następnie pozostaje tylko radość. Tak wielka, że przykryje wszystkie nieprzychylności.
Co pierwsze i najważniejsze: niech serce będzie Twym doradcą, nie ci, którzy nie znają Ciebie, ani Twoich potrzeb i chcą Tobą ślepo pokierować.
Niestety tacy ludzie blokują sami sobie dostęp do spełniania marzeń i obieranie takich ścieżek, którymi na prawdę pragną kroczyć.
Bojąc się reakcji innych, często ugadzamy w nasze własne serce. Chociaż chcemy czegoś najmocniej, wycofujemy się z tego, bo "co powiedzą inni?", a potem cierpimy, że być może zaprzepaściliśmy szansę na szczęście.
Za jaką cenę ?! Dla ludzi, którzy, nie są nas warci jeśli nie potrafią uszanować tego, jak postępujemy i w czym upatrujemy przyszłą radość ? Dla tych, których za chwile może nie być w naszym życiu, tak samo jak tego, co przez nich straciliśmy?
Człowieku nieśmiały, bojący się odrzucenia i braku akceptacji ze strony innych, gdy zdecydujesz się zrobić coś, czego pragniesz... Żyjesz dla siebie, czy dla innych? Kogo chcesz uszczęśliwić? Czy to nie ty najbardziej liczysz się w swoim własnym życiu, czy nie o Ciebie chodzi?
Ty jesteś epicentrum. Jeśli nawet początkowo na prawdę boisz się tego jak Twoje postępowanie odbiorą inni, na chwilę zapomnij o strachu, schowaj go gdzieś głęboko, potem spełnij swój plan. Następnie pozostaje tylko radość. Tak wielka, że przykryje wszystkie nieprzychylności.
Co pierwsze i najważniejsze: niech serce będzie Twym doradcą, nie ci, którzy nie znają Ciebie, ani Twoich potrzeb i chcą Tobą ślepo pokierować.
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
Bezinteresowna pomoc= jednostronna przyjaźń ?
Patrząc na to obiektywnie i spokojnie: Bezinteresowna pomoc jest piękna i szlachetna. Dzięki temu zjawisku istnieje na świecie dobro.
A co jeśli ta bezinteresowna pomoc, nazywana również 'jednostronną przyjaźnią' jest tak na prawdę wykorzystywaniem? Sytuacją, gdy dana osoba traktuje nas jako sprawdzony punkt, w którym zawsze dostanie to, po co przyszła?
Jesteś tylko wtedy, gdy mnie potrzebujesz. Gdy to ja znajdę się w sytuacji kryzysowej muszę radzić sobie sam, bo nie masz dla mnie ani swojego czasu, ani serca. Nie przejmujesz się mną i tym, czy dobrze się czuję, ale kiedy tobie spadnie z głowy jeden włos oczekujesz przy sobie tłumu tych, którzy pomogą i będą czuwać. Traktujesz mnie jak instytucję dobroczynną, jak prywatnego psychologa, który 'po znajomości' nie oczekuje zapłaty. Gdy pukasz do moich drzwi, zawsze są otwarte, a w czasie kiedy ja udam się do ciebie, już z daleka, już od furtki widzę, że drzwi są dla mnie zamknięte.
Jeśli mamy w gronie znajomości kogoś, do kogo czujemy żal podobny to tego, który wypływa z powyższego tekstu, warto zastanowić się nad tą relacją.
Są ludzie, którzy pomagają innym i daje im to satysfakcję, w żadnym wypadku nie traktują tego jak wykorzystywanie ich dobroci, lecz są też tacy, którzy owszem- pomagają, lecz w głębi czują żal, że nie spotyka się to z wdzięcznością, oraz mają przykrą świadomość, że osoba ta nie zrobiłaby tego samego dla nich.
Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie czy istnieje jednostronna przyjaźń, powiedziałabym, że nie. A przynajmniej takie zjawisko nie można powiązać z przyjaźnią.
Miłość- owszem może płynąć do drugiej osoby, żyć "samodzielnie", ale przyjaźń to powiązanie DWÓCH ludzi, którzy WZAJEMNIE dają sobie wsparcie i SĄ BEZ WZGLĘDU NA WSZYSTKO.
A co jeśli ta bezinteresowna pomoc, nazywana również 'jednostronną przyjaźnią' jest tak na prawdę wykorzystywaniem? Sytuacją, gdy dana osoba traktuje nas jako sprawdzony punkt, w którym zawsze dostanie to, po co przyszła?
Jesteś tylko wtedy, gdy mnie potrzebujesz. Gdy to ja znajdę się w sytuacji kryzysowej muszę radzić sobie sam, bo nie masz dla mnie ani swojego czasu, ani serca. Nie przejmujesz się mną i tym, czy dobrze się czuję, ale kiedy tobie spadnie z głowy jeden włos oczekujesz przy sobie tłumu tych, którzy pomogą i będą czuwać. Traktujesz mnie jak instytucję dobroczynną, jak prywatnego psychologa, który 'po znajomości' nie oczekuje zapłaty. Gdy pukasz do moich drzwi, zawsze są otwarte, a w czasie kiedy ja udam się do ciebie, już z daleka, już od furtki widzę, że drzwi są dla mnie zamknięte.
Jeśli mamy w gronie znajomości kogoś, do kogo czujemy żal podobny to tego, który wypływa z powyższego tekstu, warto zastanowić się nad tą relacją.
Są ludzie, którzy pomagają innym i daje im to satysfakcję, w żadnym wypadku nie traktują tego jak wykorzystywanie ich dobroci, lecz są też tacy, którzy owszem- pomagają, lecz w głębi czują żal, że nie spotyka się to z wdzięcznością, oraz mają przykrą świadomość, że osoba ta nie zrobiłaby tego samego dla nich.
Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie czy istnieje jednostronna przyjaźń, powiedziałabym, że nie. A przynajmniej takie zjawisko nie można powiązać z przyjaźnią.
Miłość- owszem może płynąć do drugiej osoby, żyć "samodzielnie", ale przyjaźń to powiązanie DWÓCH ludzi, którzy WZAJEMNIE dają sobie wsparcie i SĄ BEZ WZGLĘDU NA WSZYSTKO.
poniedziałek, 22 kwietnia 2013
Zemsta- najlepsza opcja ?
Zemsta- zdawałoby się często, iż jest jedynym, najlepszym i najbardziej wyzwalającym rozwiązaniem jak na dany moment. Człowiek, który został zraniony pragnie wymierzyć sprawiedliwość, chce, by osoba winna zapłaciła za krzywdę.
Żądza zemsty pojawia się zawsze w emocjach, w chwili, gdy mamy wewnętrzny kryzys, jesteśmy wzburzeni. Rozemocjonowanie wpływa na to, że nasze zachowanie różni się od tego zwyczajnego. To oczywiste. Człowiek pod wpływem uczuć wewnętrznych nabiera różnych dotychczas niespotykanych u siebie chęci i skłonności.
Jedną z nich jest właśnie zemsta.
O ile w złości wydaje się ona być najlepszym lekiem, o tyle, gdy emocje opadną i nasz stan się ustabilizuje widzimy ją w innym świetle- jako niski popęd.
Załóżmy, że już jest po fakcie- zemściliśmy się, a zemsta ta kosztowała więcej niż zadana krzywda, bo "lepiej dać komuś popalić na zapas, niech wie co grozi z naszej strony". W pierwszym momencie zapewne poczujemy się wyzwoleni i tak jakby nasza cała krzywda zniknęła z umysłu.
Po czasie jednak, kiedy nasza rana zacznie się zabliźniać i gdy zobaczymy szkodę jaką wyrządziliśmy ową zemstą, możemy uznać, że to wszystko nie było tego warte. Pojawią się wyrzuty sumienia, które jeśli dopuścimy do siebie, będą nas przez jakiś czas męczyć. Potem jednak wmówimy sobie, że przecież zemszczenie się było koniecznością i nie było innego wyjścia.
Nawet na zemstę trzeba mieć siłę, siłę po to, by przetrwać jakie moralne skutki ze sobą niesie. Także zanim zrobimy komuś, co mu niemiłe, zastanówmy się na trzeźwo, czy w owej sytuacji nie będzie bardziej pomocny czas oraz pewien skarb, jakim jest dar wybaczania.
Nim obierzemy ostateczność, rozpatrzmy środki mniej inwazyjne.
Żądza zemsty pojawia się zawsze w emocjach, w chwili, gdy mamy wewnętrzny kryzys, jesteśmy wzburzeni. Rozemocjonowanie wpływa na to, że nasze zachowanie różni się od tego zwyczajnego. To oczywiste. Człowiek pod wpływem uczuć wewnętrznych nabiera różnych dotychczas niespotykanych u siebie chęci i skłonności.
Jedną z nich jest właśnie zemsta.
O ile w złości wydaje się ona być najlepszym lekiem, o tyle, gdy emocje opadną i nasz stan się ustabilizuje widzimy ją w innym świetle- jako niski popęd.
Załóżmy, że już jest po fakcie- zemściliśmy się, a zemsta ta kosztowała więcej niż zadana krzywda, bo "lepiej dać komuś popalić na zapas, niech wie co grozi z naszej strony". W pierwszym momencie zapewne poczujemy się wyzwoleni i tak jakby nasza cała krzywda zniknęła z umysłu.
Po czasie jednak, kiedy nasza rana zacznie się zabliźniać i gdy zobaczymy szkodę jaką wyrządziliśmy ową zemstą, możemy uznać, że to wszystko nie było tego warte. Pojawią się wyrzuty sumienia, które jeśli dopuścimy do siebie, będą nas przez jakiś czas męczyć. Potem jednak wmówimy sobie, że przecież zemszczenie się było koniecznością i nie było innego wyjścia.
Nawet na zemstę trzeba mieć siłę, siłę po to, by przetrwać jakie moralne skutki ze sobą niesie. Także zanim zrobimy komuś, co mu niemiłe, zastanówmy się na trzeźwo, czy w owej sytuacji nie będzie bardziej pomocny czas oraz pewien skarb, jakim jest dar wybaczania.
Nim obierzemy ostateczność, rozpatrzmy środki mniej inwazyjne.
środa, 3 kwietnia 2013
Przeszłość- bezpieczna stałość.
Bardzo często uciekamy w przeszłość, mimo, iż to nie jest rzeczywistość, w której żyjemy. Tęsknimy do niej, wspominamy.
Dlaczego wracamy do tego, co było?
Jedna z odpowiedzi jest prosta: Bo nie wiemy, co będzie.
Przeszłość stanowi dla nas bezpieczną krainę. Stałość. Ludzie z przeszłości to ci, jacy towarzyszyli nam co dzień, stanowili element układanki.
Więc jeśli pewny stan, jakim było ówcześnie dla nas wszystko, co dziś uznane może być za minione, faktycznie odchodzi w przeszłość, zaczyna się nowy rozdział- niestałość. To, czego nie jesteśmy pewni i czego nie znamy.
Ludzie boją się tego, co nieznane. To naturalne. Słyszymy to wielokrotnie z różnych ust.
Bywa tak, że człowiekowi łatwiej jest tkwić w czymś, co minęło, niż zacząć budować coś nowego. Bezpieczniej jest uczepić się myślami czegoś, co dotychczas było codzienne, niż zadbać o to co teraz jest codzienne.
Na tym polega pewien paradoks. Wiem, że nie łatwym jest zerwać z tym, co znaczyło dla nas wiele przez jakiś czas, z czymś, do czego się przyzwyczailiśmy... ale wszystko mija, czas płynie. My i nasze otoczenie się zmienia.
Niebezpiecznie jest wierzyć, że coś trwa wiecznie.
Wracając do paradoksu. Zdarza się tak, że zostajemy zagłębieni w cierpieniu, płynącym z poprzednich dni, choć jeden mały krok mógłby sprawić, że ujrzelibyśmy lepsze jutro... jednak przeszłość jest dla nas tą bezpieczną stałością, która mimo, iż czasem jest niechybna, zdaje się nam lepsza od tego nieodgadnionego, co może nas czekać.
Boimy się zmian.
Wiąże się z tym też pewna sprawa odnośnie ludzi z przeszłości. Pragniemy, by o nas pamiętali, by chwile, które przeżyliśmy z nimi, znaczyły dla nich conajmniej część tego, co znaczą dla nas. Po prostu chcielibyśmy choć małej czci w stosunku do tego, co było, pewnego szacunku.
Boli nas to, gdy tego nie dostajemy.
Niektórzy z nas odpuszczają wówczas i nie starają się o żadną pamięć od danej osoby, lecz są też tacy, którzy nieustannie walczą o to, by coś znaczyć dla kogoś, kto dawno pozwolił, by więzi, które łączyły przykrył kurz, i wcale nie kwapi się, by go usunąć.
Nie zawsze warto walczyć o ludzi, którzy nie walczą o nas. Wzajemność to dwie osoby. Żmudna jest chęć osiągnięcia wzajemności samemu, ba, to niemożliwe.
Tkwienie w przeszłości, która w teraźniejszości przynosi nam ból przekreśla przyszłość.
Dlaczego wracamy do tego, co było?
Jedna z odpowiedzi jest prosta: Bo nie wiemy, co będzie.
Przeszłość stanowi dla nas bezpieczną krainę. Stałość. Ludzie z przeszłości to ci, jacy towarzyszyli nam co dzień, stanowili element układanki.
Więc jeśli pewny stan, jakim było ówcześnie dla nas wszystko, co dziś uznane może być za minione, faktycznie odchodzi w przeszłość, zaczyna się nowy rozdział- niestałość. To, czego nie jesteśmy pewni i czego nie znamy.
Ludzie boją się tego, co nieznane. To naturalne. Słyszymy to wielokrotnie z różnych ust.
Bywa tak, że człowiekowi łatwiej jest tkwić w czymś, co minęło, niż zacząć budować coś nowego. Bezpieczniej jest uczepić się myślami czegoś, co dotychczas było codzienne, niż zadbać o to co teraz jest codzienne.
Na tym polega pewien paradoks. Wiem, że nie łatwym jest zerwać z tym, co znaczyło dla nas wiele przez jakiś czas, z czymś, do czego się przyzwyczailiśmy... ale wszystko mija, czas płynie. My i nasze otoczenie się zmienia.
Niebezpiecznie jest wierzyć, że coś trwa wiecznie.
Wracając do paradoksu. Zdarza się tak, że zostajemy zagłębieni w cierpieniu, płynącym z poprzednich dni, choć jeden mały krok mógłby sprawić, że ujrzelibyśmy lepsze jutro... jednak przeszłość jest dla nas tą bezpieczną stałością, która mimo, iż czasem jest niechybna, zdaje się nam lepsza od tego nieodgadnionego, co może nas czekać.
Boimy się zmian.
Wiąże się z tym też pewna sprawa odnośnie ludzi z przeszłości. Pragniemy, by o nas pamiętali, by chwile, które przeżyliśmy z nimi, znaczyły dla nich conajmniej część tego, co znaczą dla nas. Po prostu chcielibyśmy choć małej czci w stosunku do tego, co było, pewnego szacunku.
Boli nas to, gdy tego nie dostajemy.
Niektórzy z nas odpuszczają wówczas i nie starają się o żadną pamięć od danej osoby, lecz są też tacy, którzy nieustannie walczą o to, by coś znaczyć dla kogoś, kto dawno pozwolił, by więzi, które łączyły przykrył kurz, i wcale nie kwapi się, by go usunąć.
Nie zawsze warto walczyć o ludzi, którzy nie walczą o nas. Wzajemność to dwie osoby. Żmudna jest chęć osiągnięcia wzajemności samemu, ba, to niemożliwe.
Tkwienie w przeszłości, która w teraźniejszości przynosi nam ból przekreśla przyszłość.
piątek, 8 marca 2013
Szczera rozmowa jest podstawą. Jasna sytuacja między dwiema osobami to coś, co sprzyja. Dwoje ludzi, którzy zawsze mówią sobie to, co mają do powiedzenia i nie kryją się z niczym odczuwają pewnego rodzaju lekkość swoich kontaktów.
Złe odczytanie intencji.
Jeśli ktoś nam czymś zawinił, a z jego postawy wypływa wniosek, że "zachowuje się jak gdyby nigdy nic", nie zawsze musi być tak, że nie interesuje go to, że nas zranił, czy rozgniewał. Czasem po prostu może nie zdawać sobie sprawy z tego, że zrobił coś złego.
Nie oczekujmy czytania w myślach. Każdy ma inne odczuwanie, i coś, co dla nas jest trudne do zniesienia, dla kogo innego to coś niewartego uwagi- pestka.
Więc zanim zarządzimy "nie odzywam się do tego/tej" porozmawiajmy z tą osobą i powiedzmy szczerze, to nas dotknęło w zachowaniu/słowach tego kogoś.
Będzie to okazja na wyjaśnienie sytuacji. Dzięki temu oszczędzone zostaną nasze nerwy.
Myślę, że mimo, iż zdaje się, że szczerość jest trudna, to jej chwila kosztuje mniej niż długie godziny wewnętrznej złości być może z powodu, który sobie tylko wmówiliśmy.
Nie możemy być tacy obrażalscy. Tym bardziej, że ludzie nam bliscy nie mają na celu tego, by było nam źle i nie robią wszystkiego, by przyczyniać się do naszego kiepskiego samopoczucia. Wręcz odwrotnie. Chcą dla nas najlepiej.
Nie doszukujmy się złowrogości tam, gdzie najprawdopodobniej jej nie ma. Warto zawsze upewnić się o czyichś intencjach.
Złe odczytanie intencji.
Jeśli ktoś nam czymś zawinił, a z jego postawy wypływa wniosek, że "zachowuje się jak gdyby nigdy nic", nie zawsze musi być tak, że nie interesuje go to, że nas zranił, czy rozgniewał. Czasem po prostu może nie zdawać sobie sprawy z tego, że zrobił coś złego.
Nie oczekujmy czytania w myślach. Każdy ma inne odczuwanie, i coś, co dla nas jest trudne do zniesienia, dla kogo innego to coś niewartego uwagi- pestka.
Więc zanim zarządzimy "nie odzywam się do tego/tej" porozmawiajmy z tą osobą i powiedzmy szczerze, to nas dotknęło w zachowaniu/słowach tego kogoś.
Będzie to okazja na wyjaśnienie sytuacji. Dzięki temu oszczędzone zostaną nasze nerwy.
Myślę, że mimo, iż zdaje się, że szczerość jest trudna, to jej chwila kosztuje mniej niż długie godziny wewnętrznej złości być może z powodu, który sobie tylko wmówiliśmy.
Nie możemy być tacy obrażalscy. Tym bardziej, że ludzie nam bliscy nie mają na celu tego, by było nam źle i nie robią wszystkiego, by przyczyniać się do naszego kiepskiego samopoczucia. Wręcz odwrotnie. Chcą dla nas najlepiej.
Nie doszukujmy się złowrogości tam, gdzie najprawdopodobniej jej nie ma. Warto zawsze upewnić się o czyichś intencjach.
środa, 27 lutego 2013
Chciałabym poinformować, że w najbliższych dniach na blogu pojawi się wpis, który odnosić się będzie do tego jak ważna jest rozmowa w życiu człowieka.
Jeśli chcielibyście przeczytać na tym blogu o czymś konkretnym, możecie podsuwać swoje propozycje w komentarzach. Chętnie podejmę się napisania o interesującym was zagadnieniu :)
Śmiało, zapraszam!
Jeśli chcielibyście przeczytać na tym blogu o czymś konkretnym, możecie podsuwać swoje propozycje w komentarzach. Chętnie podejmę się napisania o interesującym was zagadnieniu :)
Śmiało, zapraszam!
czwartek, 21 lutego 2013
"Strach przed bliskością, czyli dlaczego boję się zakochać"- Jakub Mikołajczak
Dziś zacytuje coś z bloga Jakuba Mikołajczaka.
Myślę,że poniższy fragment jednego z artykułów przedstawia coś bardzo aktualnego.
"Do wszystkich, czytających te słowa twardzieli: odczuwałeś, odczuwasz, i do końca swojego życia będziesz odczuwał strach. Albo się z nim w końcu spotkasz i pozwolisz przepłynąć swobodnie przez Twoje ciało, albo dalej będziesz się męczył, udając przed samym sobą i innymi, że jesteś kimś innym. Nie jesteś. Ja też nie jestem. Jedziemy na tym samym wózku, bracie.
Myślę,że poniższy fragment jednego z artykułów przedstawia coś bardzo aktualnego.
"Do wszystkich, czytających te słowa twardzieli: odczuwałeś, odczuwasz, i do końca swojego życia będziesz odczuwał strach. Albo się z nim w końcu spotkasz i pozwolisz przepłynąć swobodnie przez Twoje ciało, albo dalej będziesz się męczył, udając przed samym sobą i innymi, że jesteś kimś innym. Nie jesteś. Ja też nie jestem. Jedziemy na tym samym wózku, bracie.
A teraz
posłuchaj Ty, siostro. Pieprzyć tych wszystkich facetów, którzy Cię
kiedyś skrzywdzili. Masz ochotę płakać jak myślisz o którymś z nich?
Płacz. Po prostu. Jeżeli Twoje ciało ma ochotę, aby płynęły z Twoich
oczu łzy, to jest to najlepsze co możesz zrobić. To nie ma żadnego
związku z Twoją słabością. Płacz jest uzdrawiający – to siła życiowa. Tak samo jak smutek czy złość. Jeżeli ich nie wyrażasz, zatracasz siebie.
I właśnie
dlatego boisz się kochać otwartym sercem. Być może nie wypłakałaś całego
smutku, albo nie wyraziłaś całej złości wobec jakiegoś frajera, który
uważa, że Cię zdradził, a tak naprawdę zdradził siebie samego – swoje
zasady i wartości. Uznałaś, że będziesz twarda? Że nie złamiesz się? Że
nie dasz mu tej satysfakcji? Odpuść. Pozwól sobie odczuwać to, co naprawdę czujesz. To jedyna droga prowadząca do uzdrowienia Twojego serca.
I Ty też
mężczyzno zacznij w końcu wyrażać swój smutek. Kobieta odeszła do innego
i twierdzisz, że spływa to po Tobie i w ogóle się tym nie przejmujesz?
Nie pierdol. Przestań oszukiwać siebie. Jeżeli byliście razem
szczęśliwi, jeżeli był okres, kiedy było wam naprawdę cudownie – musisz
cierpieć, bo takie po prostu jest życie. Nie można widzieć
wszystkiego tylko w jasnych barwach, bo zawsze musi nastąpić czas
ciemności. Jak noc po dniu, jak deszcz po słońcu, jak smutek po radości.
Tak funkcjonuje wszechświat. Zaakceptuj to. Nie oszukasz życia.
Twoja
wartość jest bezwarunkowa. To, że płaczesz nie ma żadnego związku z
Twoją wartością. To, że płaczesz tak naprawdę zdradza w Tobie naturalną
prawdziwość. W końcu jesteś szczery z samym sobą.
Jeżeli
zaakceptujesz w końcu fakt, że będziesz jeszcze w swoim życiu wiele razy
cierpiał, odczuwał smutek, złość i strach, to co Cię powstrzymuje przed
otwarciem serca? Jeżeli zaczniesz pielęgnować w sobie świadomość tego,
że decydując się na miłość, decydujesz się również na cierpienie, co
jeszcze Cię powstrzymuje?niedziela, 27 stycznia 2013
"jesteś całym moim światem"
"Jesteś całym moim światem". Często mówimy tak dla podkreślenia tego jak ktoś jest dla nas ważny.
Znaleźliśmy miłość? To cudownie. Czujemy,że moglibyśmy oddać tej osobie wszystko,co najlepsze i być z nią na zawsze, być przy niej bezlimitowo? To tym bardziej cudownie.
Więc kiedy znajdziemy Ją/Jego często myślimy, że mamy już wszystko, czego pragnęliśmy, że nic więcej nam już nie potrzeba.
Zdarza się tak, że zawężamy swoje pole widzenia tylko na związek, na to co się dzieje między nami a tą drugą osobą. To stwarza odrębny świat, jedyny liczący się tak na prawdę w danym momencie.
Miłość gubi w nas rozsądek. To prawda. Jak już pisałam, to cudownie, że mamy tą jedną jedyną osobę u boku, ale co z resztą spraw, z resztą ludzi? To, że czujemy, iż nam już niczego nie potrzeba, wcale nie oznacza, że przestali nas potrzebować inni.
Szczególnie chodzi o przyjaciół. Z pewnością cieszą się naszym szczęściem i są wyrozumiali, że spędza się z nimi wówczas mniej czasu, gdyż spotkania z Tym/Tą jedyną są priorytetowe, ale na pewno w głębi duszy jest im przykro, że czas, który był im poświęcany redukuje się niemal do zera.
To smutne, ale często tak jest, że wraz z pojawieniem się miłości, reszta blaknie, nawet ta która do tej pory była dla nas czymś ważnym.
Mimo odurzenia szczęściem, trzeba jednak na chwilę otrzeźwieć, by zobaczyć czy nie gubimy po drodze czegoś, co jest w głębi serca dla nas ważne, choć na obecny moment przyćmione.
Jeśli można zapobiec ocknięciu się po fakcie, ocknijmy się w porę.
Miłość to bardzo dużo, ale miłość to nie wszystko.
Znaleźliśmy miłość? To cudownie. Czujemy,że moglibyśmy oddać tej osobie wszystko,co najlepsze i być z nią na zawsze, być przy niej bezlimitowo? To tym bardziej cudownie.
Więc kiedy znajdziemy Ją/Jego często myślimy, że mamy już wszystko, czego pragnęliśmy, że nic więcej nam już nie potrzeba.
Zdarza się tak, że zawężamy swoje pole widzenia tylko na związek, na to co się dzieje między nami a tą drugą osobą. To stwarza odrębny świat, jedyny liczący się tak na prawdę w danym momencie.
Miłość gubi w nas rozsądek. To prawda. Jak już pisałam, to cudownie, że mamy tą jedną jedyną osobę u boku, ale co z resztą spraw, z resztą ludzi? To, że czujemy, iż nam już niczego nie potrzeba, wcale nie oznacza, że przestali nas potrzebować inni.
Szczególnie chodzi o przyjaciół. Z pewnością cieszą się naszym szczęściem i są wyrozumiali, że spędza się z nimi wówczas mniej czasu, gdyż spotkania z Tym/Tą jedyną są priorytetowe, ale na pewno w głębi duszy jest im przykro, że czas, który był im poświęcany redukuje się niemal do zera.
To smutne, ale często tak jest, że wraz z pojawieniem się miłości, reszta blaknie, nawet ta która do tej pory była dla nas czymś ważnym.
Mimo odurzenia szczęściem, trzeba jednak na chwilę otrzeźwieć, by zobaczyć czy nie gubimy po drodze czegoś, co jest w głębi serca dla nas ważne, choć na obecny moment przyćmione.
Jeśli można zapobiec ocknięciu się po fakcie, ocknijmy się w porę.
Miłość to bardzo dużo, ale miłość to nie wszystko.
poniedziałek, 21 stycznia 2013
człowiek dobry z natury, za dobry dla innych zapomina o sobie
Nikt nie rodzi się zły z natury. Tak się mówi.
Z jednej strony to pocieszające, że możemy wytyczać sobie własne ścieżki bez świadomości, że chodzi za nami wciąż jakiś cień, który i tak prędzej czy później nakierować by miał nas w stronę naszego złego "prawdziwego ja".
Z drugiej jednak, pogląd że nikt nie rodzi się zły z natury jest zaprzeczeniem kontekstu biblijnego. Gdzie ta naturalna wrodzona dobroć, skoro za naszą duszą dzień w dzień węszy szatan, a my sami mamy zmazę od poczęcia?
Jednakże pisząc dalsze słowa wychodzę z pierwszego założenia, że jednak więcej w nas dobrego ziarna.
Wracając do sedna. To jednak trochę źle, że większość z nas nie jest egoistami. Ile razy było tak, że poświęcając się dla kogoś, chcąc mu pomóc, zatracaliśmy siebie? Ile razy byliśmy dobrzy aż za bardzo? Nadgorliwie?
Pomoc innym jest piękna i godna naśladowania, lecz przydałaby się jeszcze szczypta zdrowego egoizmu. Patrząc na to rozsądniej- Ślepy ślepemu nie pomoże. Tak więc martwiąc się, zacznijmy od siebie.
Ile osób wolałoby nas widzieć szczęśliwymi? Mniej zatroskanymi? A wciąż zawodzą się widząc nasze smutne twarze?
Nie można brać na siebie problemów swoich i całego świata, grać bohatera. Czasami to za dużo na jedną osobę, gdy to goniąc wraz ze swoim bohaterstwem na pomoc wszystkiemu, co tego potrzebuje, w końcu traci się siły.
Z jednej strony to pocieszające, że możemy wytyczać sobie własne ścieżki bez świadomości, że chodzi za nami wciąż jakiś cień, który i tak prędzej czy później nakierować by miał nas w stronę naszego złego "prawdziwego ja".
Z drugiej jednak, pogląd że nikt nie rodzi się zły z natury jest zaprzeczeniem kontekstu biblijnego. Gdzie ta naturalna wrodzona dobroć, skoro za naszą duszą dzień w dzień węszy szatan, a my sami mamy zmazę od poczęcia?
Jednakże pisząc dalsze słowa wychodzę z pierwszego założenia, że jednak więcej w nas dobrego ziarna.
Wracając do sedna. To jednak trochę źle, że większość z nas nie jest egoistami. Ile razy było tak, że poświęcając się dla kogoś, chcąc mu pomóc, zatracaliśmy siebie? Ile razy byliśmy dobrzy aż za bardzo? Nadgorliwie?
Pomoc innym jest piękna i godna naśladowania, lecz przydałaby się jeszcze szczypta zdrowego egoizmu. Patrząc na to rozsądniej- Ślepy ślepemu nie pomoże. Tak więc martwiąc się, zacznijmy od siebie.
Ile osób wolałoby nas widzieć szczęśliwymi? Mniej zatroskanymi? A wciąż zawodzą się widząc nasze smutne twarze?
Nie można brać na siebie problemów swoich i całego świata, grać bohatera. Czasami to za dużo na jedną osobę, gdy to goniąc wraz ze swoim bohaterstwem na pomoc wszystkiemu, co tego potrzebuje, w końcu traci się siły.
wtorek, 8 stycznia 2013
coś o prawdziwym szczęściu oraz iluzji szczęścia
Mówi się- jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Otóż nie zawsze można zadowolić się przysłowiowym gołębiem w garści.
Mam wrażenie, że czasem większą radość dadzą marzenia o tym,czego się nie posiada niż wymuszony uśmiech z powodu tego,co się ma.
Trudno podać rękę zgody codzienności, gdy zwyczajnie się z nią nie zgadzamy, nie chcemy jej takiej jaką jest. Owszem- zawsze może być gorzej,ale naszych pragnień nie oszukamy. Serce i tak się będzie rwało w ich kierunku.
Nie da się wmówić sobie zadowolenia z czegoś, tego, że coś daje nam satysfakcję, kiedy wcale tak nie jest. Chcąc pozornym szczęściem wypełnić pustkę i zagłuszyć tęsknotę za prawdziwym szczęściem działamy na niekorzyść wobec nas samych.
Mamy świadomość, że siebie oszukujemy i możemy nawet czuć się winni, że uciekamy się do takich rozwiązań jakimi jest dana iluzja odczuwania świata.
Iluzja nie da szczęścia, które bez żadnego "ale" zdolne by było wypełnić duszę po każdy jej zakamarek. Tylko coś, co prawdziwe, satysfakcjonujące i poruszające do głębi da nam poczucie tego, że warto żyć, bo to życie na prawdę daje coś serio pozytywnego, czego nie da sie opisać słowami.
Jak kiedyś stwierdziłam, tak też powtórzę- Cierpliwość jest przyjacielem pięknych uczuć. Szczęście niewątpliwie do nich należy.
Tak więc w drodze do niego, warto iść prosto, a nie przystawać by "zapchać się" czymś "szczęściopodobnym". W takim wypadku na metę,która miała być zwieńczeniem dojdziemy wypaleni.
Otóż nie zawsze można zadowolić się przysłowiowym gołębiem w garści.
Mam wrażenie, że czasem większą radość dadzą marzenia o tym,czego się nie posiada niż wymuszony uśmiech z powodu tego,co się ma.
Trudno podać rękę zgody codzienności, gdy zwyczajnie się z nią nie zgadzamy, nie chcemy jej takiej jaką jest. Owszem- zawsze może być gorzej,ale naszych pragnień nie oszukamy. Serce i tak się będzie rwało w ich kierunku.
Nie da się wmówić sobie zadowolenia z czegoś, tego, że coś daje nam satysfakcję, kiedy wcale tak nie jest. Chcąc pozornym szczęściem wypełnić pustkę i zagłuszyć tęsknotę za prawdziwym szczęściem działamy na niekorzyść wobec nas samych.
Mamy świadomość, że siebie oszukujemy i możemy nawet czuć się winni, że uciekamy się do takich rozwiązań jakimi jest dana iluzja odczuwania świata.
Iluzja nie da szczęścia, które bez żadnego "ale" zdolne by było wypełnić duszę po każdy jej zakamarek. Tylko coś, co prawdziwe, satysfakcjonujące i poruszające do głębi da nam poczucie tego, że warto żyć, bo to życie na prawdę daje coś serio pozytywnego, czego nie da sie opisać słowami.
Jak kiedyś stwierdziłam, tak też powtórzę- Cierpliwość jest przyjacielem pięknych uczuć. Szczęście niewątpliwie do nich należy.
Tak więc w drodze do niego, warto iść prosto, a nie przystawać by "zapchać się" czymś "szczęściopodobnym". W takim wypadku na metę,która miała być zwieńczeniem dojdziemy wypaleni.
środa, 26 grudnia 2012
(nie)pasujące puzzle
Czy istnieje sytuacja w stylu takiej, że puzzle pasują tylko nie wiedzą jaką stroną się do siebie zwrócić? Prozaicznie na to patrząc tak, lecz czy jest tak także w relacjach? Że dwoje ludzi na siebie swoiście skazanych, z zapisaną historią gdzieś tam wyżej, przez złe podejście do siebie i przez to, że nie wiedzą jak się w to wgryźć, w końcu zbłądzi i ominie ich coś co mogło być wspaniałe? Czy może gdy ktoś jest dla kogoś odpowiedni, to nie ma mowy o złym podejściu, gdyż dopasowanie jest naturalne, zrozumienie jest naturalne..?
Być może chodzi o zwykłą nieumiejętność, odgórne złośliwe fatum wszyte gdzieś cienką niteczką w strukturę ludzkiej natury.
O to,że chcąc nie chcąc popełniamy błędy. Często jest ten paradoks,że im mocniej chcemy,by coś było dobrze,tym większe prawdopodobieństwo,że pójdzie nie tak.
Im bardziej nie chcemy kogoś stracić,tym przez większe kombinowanie jak być coraz to idealniejszym,wpadamy na szczegółach,gdzie ranimy i łamiemy szczeble drabiny,która miała nas nieść wyżej i bliżej ku komuś/czemuś.
Być może chodzi o zwykłą nieumiejętność, odgórne złośliwe fatum wszyte gdzieś cienką niteczką w strukturę ludzkiej natury.
O to,że chcąc nie chcąc popełniamy błędy. Często jest ten paradoks,że im mocniej chcemy,by coś było dobrze,tym większe prawdopodobieństwo,że pójdzie nie tak.
Im bardziej nie chcemy kogoś stracić,tym przez większe kombinowanie jak być coraz to idealniejszym,wpadamy na szczegółach,gdzie ranimy i łamiemy szczeble drabiny,która miała nas nieść wyżej i bliżej ku komuś/czemuś.
niedziela, 9 grudnia 2012
nieszczęśliwość serca
Dziś sięgnę po temat trochę ze sfery mniej optymistycznej.
Mianowicie- nieszczęśliwe uczucia.
Na początku trzeba wyjaśnić do jakich uczuć się właściwie to określenie odnosi.
Trochę martwi to,że w dzisiejszych czasach miłością określa się zarówno zauroczenie, zakochanie jak i prawdziwe głębokie chęci dobra i oddania się drugiej osobie. Spłyca to moim zdaniem sens miłości, stawiając ją na równi z uczuciami opartymi na pożądliwości i powierzchowności. Nie tak powinno być.
Dlatego chwała osobom,które te trzy stany widzą jako odrębne.
Dlatego chwała osobom,które nie szastają słowami "kocham Cię" i chowają je daleko w gardle,by w końcu mogły z niego wypłynąć w kierunku kogoś,kogo faktycznie darzy się czymś mistycznym.
Ale miało być o nieszczęśliwej miłości.
Jednakże to co napisałam wcześniej jest nawiązaniem do tego,o czym powiem za chwilę.
Zaczynając od początku...
a) nieszczęśliwe zauroczenie
Moim zdaniem jeśli miałabym klasyfikować to uczucie, to według mnie jako takie nieszczęśliwe zauroczenie nie istnieje. Człowiek w stanie zauroczenia zachwyca się daną osobą, jest pod wrażeniem cech jej urody i wszystkich mniejszych czy większych szczegółów,jakie w niej dostrzega. Nie ma tu miejsca na zawód,gdyż nie istnieje jeszcze chęć posiadania,chęć tego,by ta osoba była jednak odrobinę bliżej niż w zasięgu naszego wzroku. Wówczas gdy ten zachwyt trwa dłużej,a samo pochłanianie wzrokiem przestaje wystarczać rodzi się zakochanie
b) nieszczęśliwe zakochanie
Taki stan według mnie istnieje faktycznie. Przedstawia się to tak- Człowiek zakochany dalej tkwi w zachwycie drugą osobą dokładnie jak przy zauroczeniu,lecz jest to bardziej intensywne i urasta do rangi obsesji. Obsesja taka objawia się różnie,w zależności od sposobu przeżywania takich uczuć. To sprawa indywidualna. Jedni nie śpią,nie jedzą,zaprzątają sobie głowę myślami o tej osobie,drudzy piszą wiersze,trzeci gdy tylko zamkną oczy widzą tą jedną jedyną twarz,a gdy nadchodzi sen,wątek sprowadza się zawsze do jednego. Zakochany człowiek chce się zbliżyć do tego,który go oczarował,pragnie spędzać z nim jak najwięcej czasu. Często traci zdrowy rozsądek i zaczyna być w swych działaniach nietaktowny i zbyt intensywnie dąży do pogłębienia znajomości. Jak widać serce nie zawsze jest dobrym doradcą i jeśli rozum zapala czerwoną lampkę i każe troszkę przystopować- nie należy się temu sprzeciwiać. Pomoc ze strony rozumu jest czasem na prawdę dobrym rozwiązaniem. Osoba taka,której oczy błyszczą na samą myśl o obiekcie westchnień często tworzy w swojej głowie imaginację tego wszystkiego co odczuwa. Upiększa swoje uczucia, nadaje im blasku, wciąż wznieca ogień wewnątrz siebie, nadając temu wszystkiemu pewien boski pierwiastek. Świat myśli, a rzeczywistość jednak różnią się. I gdy osoba zakochana mówi o tym wszystkim tej drugiej niekiedy dzieje się tak,że pojawia się sytuacja odrzucenia. Gdyż to co oznajmił owy zakochany człowiek tkwiło tylko w jego umyśle, w jego świecie.
Rzecz polega na tym,że "zakochaniec" myśli tylko i wyłącznie o sobie (co z resztą jest głównym symbolem zakochania,o czym już pisałam we wcześniejszych notkach). Zakochaniec owy stwarza misterny plan w głowie,uwzględniając przede wszystkim siebie- "ale będę z nim szczęśliwa", "spełnie swoje marzenie" itd
Tak więc nic dziwnego,że nieszczczęśliwe zakochanie pojawia się tak często,skoro przedstawiamy komuś opracowaną wizję tego,co chcemy otrzymać...
Zatem żeby zakochanie nie stało się nieszczęśliwym należy przede wszystkim stawiać kroczki powoli, zacząć od zaprzyjaźnienia się, a nie od razu od chęci podboju czyjegoś serca. Bez zaufania nikt nam serca nie odda,a skąd indziej jak nie z relacji przyjacielskich ono płynie?
Zakochany,który dopuści trochę rozsądku do siebie i postąpi mniej emocjonalnie ma szansę nie przeżyć nieszczęśliwego uczucia,a swe zakochanie przeistoczyć w miłość.
c) nieszczęśliwa miłość
Patrząc na to jaka powinna być idealna miłość nasuwa się myśl, iż miłość nieszczęśliwa nie istnieje. Mówię tak, ponieważ jeżeli miłość jest pragnieniem szczęścia drugiej osoby i wielkim jej uszanowaniem w sprawach tego jak postępuje i czy nas uwzględnia w tej układance, nie ma miejsca na zakłucie w sercu z powodu takiego a nie innego rozwoju spraw.
Kochać idealnie trudno, bo kryje sie w nas zazdrość, zawiść, podejrzliwość, zaciętość... A to najbardziej trawiące emocje i takie,które trudno zwalczyć. Wpisane są one w nasze odczuwanie świata i nauczenie się nad nimi panować to wielka sztuka.
Kto ją posiądzie, ten odczuje co znaczy KOCHAĆ prawdziwie. Kochać tak jakie pierwotne miało być to uczucie.
Dziś jednak trudno o taką miłość,bo choć na prawdę chcemy dobra dla drugiej osoby,pragniemy by była szczęśliwa,to i tak chodzi nam przede wszystkim by to źródło dobra dla tej osoby było w nas,byśmy to my dawali jej to czego oczekuje od życia. Egoizm zawsze wetknie się w pozostawioną choćby małą szczelinę.
To nieodłączne.
Mianowicie- nieszczęśliwe uczucia.
Na początku trzeba wyjaśnić do jakich uczuć się właściwie to określenie odnosi.
Trochę martwi to,że w dzisiejszych czasach miłością określa się zarówno zauroczenie, zakochanie jak i prawdziwe głębokie chęci dobra i oddania się drugiej osobie. Spłyca to moim zdaniem sens miłości, stawiając ją na równi z uczuciami opartymi na pożądliwości i powierzchowności. Nie tak powinno być.
Dlatego chwała osobom,które te trzy stany widzą jako odrębne.
Dlatego chwała osobom,które nie szastają słowami "kocham Cię" i chowają je daleko w gardle,by w końcu mogły z niego wypłynąć w kierunku kogoś,kogo faktycznie darzy się czymś mistycznym.
Ale miało być o nieszczęśliwej miłości.
Jednakże to co napisałam wcześniej jest nawiązaniem do tego,o czym powiem za chwilę.
Zaczynając od początku...
a) nieszczęśliwe zauroczenie
Moim zdaniem jeśli miałabym klasyfikować to uczucie, to według mnie jako takie nieszczęśliwe zauroczenie nie istnieje. Człowiek w stanie zauroczenia zachwyca się daną osobą, jest pod wrażeniem cech jej urody i wszystkich mniejszych czy większych szczegółów,jakie w niej dostrzega. Nie ma tu miejsca na zawód,gdyż nie istnieje jeszcze chęć posiadania,chęć tego,by ta osoba była jednak odrobinę bliżej niż w zasięgu naszego wzroku. Wówczas gdy ten zachwyt trwa dłużej,a samo pochłanianie wzrokiem przestaje wystarczać rodzi się zakochanie
b) nieszczęśliwe zakochanie
Taki stan według mnie istnieje faktycznie. Przedstawia się to tak- Człowiek zakochany dalej tkwi w zachwycie drugą osobą dokładnie jak przy zauroczeniu,lecz jest to bardziej intensywne i urasta do rangi obsesji. Obsesja taka objawia się różnie,w zależności od sposobu przeżywania takich uczuć. To sprawa indywidualna. Jedni nie śpią,nie jedzą,zaprzątają sobie głowę myślami o tej osobie,drudzy piszą wiersze,trzeci gdy tylko zamkną oczy widzą tą jedną jedyną twarz,a gdy nadchodzi sen,wątek sprowadza się zawsze do jednego. Zakochany człowiek chce się zbliżyć do tego,który go oczarował,pragnie spędzać z nim jak najwięcej czasu. Często traci zdrowy rozsądek i zaczyna być w swych działaniach nietaktowny i zbyt intensywnie dąży do pogłębienia znajomości. Jak widać serce nie zawsze jest dobrym doradcą i jeśli rozum zapala czerwoną lampkę i każe troszkę przystopować- nie należy się temu sprzeciwiać. Pomoc ze strony rozumu jest czasem na prawdę dobrym rozwiązaniem. Osoba taka,której oczy błyszczą na samą myśl o obiekcie westchnień często tworzy w swojej głowie imaginację tego wszystkiego co odczuwa. Upiększa swoje uczucia, nadaje im blasku, wciąż wznieca ogień wewnątrz siebie, nadając temu wszystkiemu pewien boski pierwiastek. Świat myśli, a rzeczywistość jednak różnią się. I gdy osoba zakochana mówi o tym wszystkim tej drugiej niekiedy dzieje się tak,że pojawia się sytuacja odrzucenia. Gdyż to co oznajmił owy zakochany człowiek tkwiło tylko w jego umyśle, w jego świecie.
Rzecz polega na tym,że "zakochaniec" myśli tylko i wyłącznie o sobie (co z resztą jest głównym symbolem zakochania,o czym już pisałam we wcześniejszych notkach). Zakochaniec owy stwarza misterny plan w głowie,uwzględniając przede wszystkim siebie- "ale będę z nim szczęśliwa", "spełnie swoje marzenie" itd
Tak więc nic dziwnego,że nieszczczęśliwe zakochanie pojawia się tak często,skoro przedstawiamy komuś opracowaną wizję tego,co chcemy otrzymać...
Zatem żeby zakochanie nie stało się nieszczęśliwym należy przede wszystkim stawiać kroczki powoli, zacząć od zaprzyjaźnienia się, a nie od razu od chęci podboju czyjegoś serca. Bez zaufania nikt nam serca nie odda,a skąd indziej jak nie z relacji przyjacielskich ono płynie?
Zakochany,który dopuści trochę rozsądku do siebie i postąpi mniej emocjonalnie ma szansę nie przeżyć nieszczęśliwego uczucia,a swe zakochanie przeistoczyć w miłość.
c) nieszczęśliwa miłość
Patrząc na to jaka powinna być idealna miłość nasuwa się myśl, iż miłość nieszczęśliwa nie istnieje. Mówię tak, ponieważ jeżeli miłość jest pragnieniem szczęścia drugiej osoby i wielkim jej uszanowaniem w sprawach tego jak postępuje i czy nas uwzględnia w tej układance, nie ma miejsca na zakłucie w sercu z powodu takiego a nie innego rozwoju spraw.
Kochać idealnie trudno, bo kryje sie w nas zazdrość, zawiść, podejrzliwość, zaciętość... A to najbardziej trawiące emocje i takie,które trudno zwalczyć. Wpisane są one w nasze odczuwanie świata i nauczenie się nad nimi panować to wielka sztuka.
Kto ją posiądzie, ten odczuje co znaczy KOCHAĆ prawdziwie. Kochać tak jakie pierwotne miało być to uczucie.
Dziś jednak trudno o taką miłość,bo choć na prawdę chcemy dobra dla drugiej osoby,pragniemy by była szczęśliwa,to i tak chodzi nam przede wszystkim by to źródło dobra dla tej osoby było w nas,byśmy to my dawali jej to czego oczekuje od życia. Egoizm zawsze wetknie się w pozostawioną choćby małą szczelinę.
To nieodłączne.
wtorek, 13 listopada 2012
'zakochać się' nie znaczy 'kochać'
W kontekście miłości mówimy: kocham Cię.
Ty jesteś dla mnie osobą, dla której chcę być, o którą chce się
troszczyć, która jest dla mnie wartością samą w sobie.
Porównując: ZAKOCHAĆ SIĘ I KOCHAM CIĘ, widać, że zakochanie skierowane jest ku "się", czyli ku sobie, a miłość ku "Cię", czyli ku drugiej osobie. Można przetłumaczyć to tak, że w zakochaniu "kocham siebie dzięki tobie". Jest to postawa nastawiona bardziej na branie niż dawanie. Branie dobrego samopoczucia, przyjemności, dowartościowania siebie.
W miłości postawa dająca- najważniejsza jest ta druga ukochana osoba.
święte słowa Jolanty Białoskórskiej.
Ja zastanawiałam się nad tym wczoraj, jak przedstawić różnice między zakochaniem a miłością. I przedstawiłabym to tak:
Zakochując się oddaje się serce wraz z uczuciami, bo chce się tą osobę czymś darzyć.
A gdy się kocha zdolnym jest się oddać nie tylko serce,które pełne jest uczuć,lecz także to,które jest żywe i bije w naszej piersi.
Jak wielka musi być taka miłość,że dla osoby,którą kochamy najszczerzej, zdolni jesteśmy poświęcić to,co najcenniejsze- własne życie.
Porównując: ZAKOCHAĆ SIĘ I KOCHAM CIĘ, widać, że zakochanie skierowane jest ku "się", czyli ku sobie, a miłość ku "Cię", czyli ku drugiej osobie. Można przetłumaczyć to tak, że w zakochaniu "kocham siebie dzięki tobie". Jest to postawa nastawiona bardziej na branie niż dawanie. Branie dobrego samopoczucia, przyjemności, dowartościowania siebie.
W miłości postawa dająca- najważniejsza jest ta druga ukochana osoba.
święte słowa Jolanty Białoskórskiej.
Ja zastanawiałam się nad tym wczoraj, jak przedstawić różnice między zakochaniem a miłością. I przedstawiłabym to tak:
Zakochując się oddaje się serce wraz z uczuciami, bo chce się tą osobę czymś darzyć.
A gdy się kocha zdolnym jest się oddać nie tylko serce,które pełne jest uczuć,lecz także to,które jest żywe i bije w naszej piersi.
Jak wielka musi być taka miłość,że dla osoby,którą kochamy najszczerzej, zdolni jesteśmy poświęcić to,co najcenniejsze- własne życie.
poniedziałek, 5 listopada 2012
na każdego czeka ktoś
Poniższa notka zainspirowana rozmową z Oliwią S. Dziękuję z tego miejsca ;*
____________________________________________________
Nie raz jest tak, że gdy odczuwamy samotność, tracimy wiarę w to, że kiedykolwiek się to odmieni. Im więcej chwil upływa,im piasek w klepsydrze przesypuje się w większych ilościach,tym bardziej wątpimy.
Przez różne przykre wydarzenia związane z zauroczeniem, zakochaniem, czy miłością, myślimy, że może lepiej się z tego wycofać, że nie warto. Nigdy przecież nie przyniesie to tego, czego chcemy, a walka z wiatrakami wykańcza. Nigdy się przecież nie uda.
W takim myśleniu jest błąd.
Nie prawda bowiem, że nigdy się nie uda, że nigdy nic dobrego już się nie zdarzy. Prawda może być jedynie taka, że do teraz wszystko szło nie tak. A kto wie, co będzie jutro? Pasmo niepowodzeń z przeszłości nie przekreśla tego, co ma nastąpić. Nie skazuje ono tego na stracenie i brak poprawy. A przeciwnie. Jeśli dotychczas spotykał nas ciągle pech,musi się on w końcu wyczerpać. To też ma swój limit. Nikt z nas nie jest żadnym potępieńcem i w życiu każdego wyjdzie wreszcie Słońce, prędzej, czy później!
Uczucie strzela jak grom z jasnego nieba. Ono nie pyta. Już tyle było zwrotów akcji w życiu różnych ludzi, że nawet w naszym może się on stać.
Warto więc być cierpliwym. Cierpliwość jest przyjacielem pięknych uczuć.
Może się to wydawać niepojęte, ale im dłuższy czas oczekiwania na miłość, tym większa radość z niej, gdy wreszcie nas spotka. Tym bardziej to smakuje. Człowiek wtedy doceni ten czas,który nazywał "marną samotnością" i stwierdzi,że na prawdę było warto.
Bo gdy spotka się prawdziwe, piękne uczucie, wówczas rodzą się myśli,że byłoby się zdolnym przejść dwa razy dłuższą i cięższą drogę, gdyby wiedziało się co tak na prawdę czeka na jej końcu.
Nie wiemy, czy nie ma takiej osoby, która marzy zupełnie o tym samym co my, która zasypia z tą samą myślą,że chciałaby odnaleźć kogoś, kto by go całkowicie zrozumiał i komu chciałby powierzyć swoje serce.
Czy to nie piękne, jeśli jest ktoś, kto patrzy nocą w tę samą gwiazdę co my?
A najpiękniejsze jest to,że mimo tylu krętych dróg, mimo przeciwieństw i wszelkich barier, jeśli jakaś więź ma się narodzić- narodzi się, jeśli ludzie mają się spotkać-spotkają się.
Ciemniejsza strona medalu to to, że naszą życiową stację możemy najzwyczajniej przegapić, gdy to przy użyciu wolnej woli, popełniamy błędy.
Bądźmy więc rozważni i romantyczni.
Jak to mówi przysłowie "Każda potwora znajdzie swojego amatora" tak też jest.
Jednak nie chodzi tu moim zdaniem o wygląd, raczej o to,że każda złośnica i nawet ktoś, kto ma masę wad, odnajdzie kogoś kto go zaakceptuje wraz z niedoskonałościami.
Druga połówka jabłka,prędzej czy później stanie przed naszymi oczami. Trzeba tylko ją docenić i patrzeć przede wszystkim sercem.
Jak mówił Adam Mickiewicz
"Miej serce i patrzaj w serce"*
* Ballada "Romantyczność"
piątek, 2 listopada 2012
puść rękę przeszłości, wiszącej nad przepaścią
W życiu każdego powinien nadejść taki moment, kiedy na prawdę znaczącymi rzeczywistościami będą wyłącznie teraźniejszość i przyszłość. Przeszłość natomiast określana będzie jako skarbnica przeróżnych przeżyć. A co najważniejsze, będziemy z nią żyć w zgodzie, zrozumiemy ją.
Do tego by pogodzić się z przeszłością potrzebne jest poznanie odpowiedzi na setki ptytań brzmiących "dlaczego?"
Kto nie chciałby,by nie zaprzatało mu głowy coś,czego dawno już nie ma. Wiem,jakie to uciążliwe, gdy człowiek chce postawić krok, ale coś nie pozwala, coś wciąż zatrzymuje. Nie pozwala iść dalej,zupełnie jakby było się skutym.
To nic innego jak przeszłość. Często wygląda to tak, że wisi ona nad przepaścią,a my stoimy i trzymamy ją za rękę, byle nie spadła. I dzieje się to tak długo, że w końcu tracimy siły i w owej przepaści lądujemy razem z nią.
Po co to wszystko? Czy nie rozsądniej byłoby wykrzesać z siebie na tyle, by zerwać z tym wszystkim, by w końcu pozwolić jej zginąć w tej przepaści?
Człowiek bez uciążliwego echa przeszłości za plecami jest na prawdę szczęśliwszy.
To wielka ulga.
Do tego by pogodzić się z przeszłością potrzebne jest poznanie odpowiedzi na setki ptytań brzmiących "dlaczego?"
Kto nie chciałby,by nie zaprzatało mu głowy coś,czego dawno już nie ma. Wiem,jakie to uciążliwe, gdy człowiek chce postawić krok, ale coś nie pozwala, coś wciąż zatrzymuje. Nie pozwala iść dalej,zupełnie jakby było się skutym.
To nic innego jak przeszłość. Często wygląda to tak, że wisi ona nad przepaścią,a my stoimy i trzymamy ją za rękę, byle nie spadła. I dzieje się to tak długo, że w końcu tracimy siły i w owej przepaści lądujemy razem z nią.
Po co to wszystko? Czy nie rozsądniej byłoby wykrzesać z siebie na tyle, by zerwać z tym wszystkim, by w końcu pozwolić jej zginąć w tej przepaści?
Człowiek bez uciążliwego echa przeszłości za plecami jest na prawdę szczęśliwszy.
To wielka ulga.
środa, 24 października 2012
rozum a serce
Nie zawsze mamy to,co chcemy. Życie byłoby wprawdzie pozbawione sensu,gdybyśmy dostawali wszystko na pstryknięcie palca,jednak gdy coś nie pójdzie po naszej myśli zazwyczaj przeklinamy los.
Zdarzają się sytuacje,gdy to pragniemy czegoś bardzo mocno i mimo tego,że znaki na ziemii i niebie mówią,że tego nie dostaniemy,my nadal dążymy by to zdobyć.
Sytuację taką można porównać do innej, prostszej, gdy to mała dziewczynka tupie nóżkami,bo rodzice nie chcą jej kupić lalki,która jej się spodobała.
Tak samo "tupie nóżkami" nasze serce,gdy nie zgadza się z rozumem. Choćby rozum przedstawił szereg logicznych argumentów,serce zawsze znajdzie boczne wyjście,wszystko byle się sprzeciwić umysłowi. Ma ono swoje prawa i jest najzwyczajniej mówiąc nierozumne. 100% emocji, uczuć i wrażliwości.
Dobrze jest słuchać serca, gdyż zazwyczaj ono kieruje nas w stronę prawdziwego szczęścia, czasem jednak przydałby się wyłącznik, gdyż zamiast uszczęśliwić, swoim emocjonalnym podejściem do sprawy serce sprowadza nas na manowce.
Wygląda to mniej więcej w ten sposób,że im bardziej rozum mówi "nie",tym serce bardziej krzyczy "tak".
To sytuacja jak z zakazanym owocem.
Człowiek wie,że nie może,że coś/ lub częściej ktoś jest niedostępny, jednak obiekt ten tak kusi, że nie można się oprzeć. Sprowadza się wówczas na siebie same kłopoty, zupełnie jak w historii biblijnego jabłka z ogrodu.
Tyle,że w tym przypadku kłopoty owe to nic innego jak smutek i rozczarowanie.
Zdarzają się sytuacje,gdy to pragniemy czegoś bardzo mocno i mimo tego,że znaki na ziemii i niebie mówią,że tego nie dostaniemy,my nadal dążymy by to zdobyć.
Sytuację taką można porównać do innej, prostszej, gdy to mała dziewczynka tupie nóżkami,bo rodzice nie chcą jej kupić lalki,która jej się spodobała.
Tak samo "tupie nóżkami" nasze serce,gdy nie zgadza się z rozumem. Choćby rozum przedstawił szereg logicznych argumentów,serce zawsze znajdzie boczne wyjście,wszystko byle się sprzeciwić umysłowi. Ma ono swoje prawa i jest najzwyczajniej mówiąc nierozumne. 100% emocji, uczuć i wrażliwości.
Dobrze jest słuchać serca, gdyż zazwyczaj ono kieruje nas w stronę prawdziwego szczęścia, czasem jednak przydałby się wyłącznik, gdyż zamiast uszczęśliwić, swoim emocjonalnym podejściem do sprawy serce sprowadza nas na manowce.
Wygląda to mniej więcej w ten sposób,że im bardziej rozum mówi "nie",tym serce bardziej krzyczy "tak".
To sytuacja jak z zakazanym owocem.
Człowiek wie,że nie może,że coś/ lub częściej ktoś jest niedostępny, jednak obiekt ten tak kusi, że nie można się oprzeć. Sprowadza się wówczas na siebie same kłopoty, zupełnie jak w historii biblijnego jabłka z ogrodu.
Tyle,że w tym przypadku kłopoty owe to nic innego jak smutek i rozczarowanie.
wtorek, 23 października 2012
o zaufaniu słów kilka
Zaufanie według Encyklopedii Powszechnej Larousse'a to "przekonanie,że ktoś nie ma złych zamiarów, jest uczciwy, lojalny, dyskretny"
Moimi słowami powiedziałabym,że jest to pewność tego,że ktoś nas nie zawiedzie,bądź o tym,że dołoży wszelkich starań,by nie zawieść.
Podobnie jak z wiarą,która jest pewnością bez dowodu.
Ludziom (w tym także mi) trudno jest na ogół ufać. Nie wynika to tylko i wyłącznie z tego,że kiedyś ktoś nas zawiódł, choć niewątpliwie ten powód, dla którego jest się nie ufnym jest najczęstszy. Ogólnie jednak ta podejrzliwość i brak otwarcia co do tego, by komuś zaufać jest po prostu wynikiem natury człowieka.
Każdy ma w sobie wrażliwe struny. Sama myśl o tym,że ktoś mógłby nas potraktować źle,nielojalnie jest powodem strachu. To automatyczna reakcja. Ilekroć więc spotykamy kogoś,kto zaczyna stawać się nam bliższy, rodzą się w głowie pytania, czy aby na pewno mogę tej osobie zaufać? Czy może zawierzając jej sprowadzę na siebie zawód?
Ale patrząc na to z boku, zaufanie jest bardzo pięknym uczuciem. A gdy mamy połączenie miłości i zaufania jest to wręcz para doskonała. Takie uczucie można postawić na piedestale.
Kiedy w miłości nie ma zaufania,a zamiast tego ciągle pojawia się zazdrość,zazwyczaj nie kończy się to dobrze,o ile osoba,która zazdrość pokazuje,się nie opamięta.
Brak zaufania ciągnie wszystko,co dobre w przepaść,gdyż kwestionuje to,co jest prawdziwe i szczere. To niszczyciel,jaki sprawia,że zbudowana przez dwie osoby więź zostaje zachwiana. Natomiast wiara w czyjąś uczciwość i dobre intencje jest spoiwem.
Warto więc okazać rezerwę, szczególnie, że w takich sytuacjach zazwyczaj można więcej zyskać,niż stracić.
Jeśli komuś zaufamy relacja staje się czysta,bez żadnego strachu,który rodzi paranoje i złe emocje. Ze strachu bowiem wywodzą się najgorsze uczucia jak zazdrość czy nienawiść. Czyż nie?
Jeśli w jakimkolwiek związku (czy to przyjacielskim,czy partnerskim) istnieje zaufanie,a co więcej zaufanie to jest uzasadnione,gdyż druga osoba nie budzi zastrzeżeń,jest to tym czystszy związek i tym piękniejszy.
Moimi słowami powiedziałabym,że jest to pewność tego,że ktoś nas nie zawiedzie,bądź o tym,że dołoży wszelkich starań,by nie zawieść.
Podobnie jak z wiarą,która jest pewnością bez dowodu.
Ludziom (w tym także mi) trudno jest na ogół ufać. Nie wynika to tylko i wyłącznie z tego,że kiedyś ktoś nas zawiódł, choć niewątpliwie ten powód, dla którego jest się nie ufnym jest najczęstszy. Ogólnie jednak ta podejrzliwość i brak otwarcia co do tego, by komuś zaufać jest po prostu wynikiem natury człowieka.
Każdy ma w sobie wrażliwe struny. Sama myśl o tym,że ktoś mógłby nas potraktować źle,nielojalnie jest powodem strachu. To automatyczna reakcja. Ilekroć więc spotykamy kogoś,kto zaczyna stawać się nam bliższy, rodzą się w głowie pytania, czy aby na pewno mogę tej osobie zaufać? Czy może zawierzając jej sprowadzę na siebie zawód?
Ale patrząc na to z boku, zaufanie jest bardzo pięknym uczuciem. A gdy mamy połączenie miłości i zaufania jest to wręcz para doskonała. Takie uczucie można postawić na piedestale.
Kiedy w miłości nie ma zaufania,a zamiast tego ciągle pojawia się zazdrość,zazwyczaj nie kończy się to dobrze,o ile osoba,która zazdrość pokazuje,się nie opamięta.
Brak zaufania ciągnie wszystko,co dobre w przepaść,gdyż kwestionuje to,co jest prawdziwe i szczere. To niszczyciel,jaki sprawia,że zbudowana przez dwie osoby więź zostaje zachwiana. Natomiast wiara w czyjąś uczciwość i dobre intencje jest spoiwem.
Warto więc okazać rezerwę, szczególnie, że w takich sytuacjach zazwyczaj można więcej zyskać,niż stracić.
Jeśli komuś zaufamy relacja staje się czysta,bez żadnego strachu,który rodzi paranoje i złe emocje. Ze strachu bowiem wywodzą się najgorsze uczucia jak zazdrość czy nienawiść. Czyż nie?
Jeśli w jakimkolwiek związku (czy to przyjacielskim,czy partnerskim) istnieje zaufanie,a co więcej zaufanie to jest uzasadnione,gdyż druga osoba nie budzi zastrzeżeń,jest to tym czystszy związek i tym piękniejszy.
niedziela, 21 października 2012
zauroczenie a miłość
Znalazłam na temat z tytułu świetny artykuł
Znajduje się on na stronie,będącej blogiem Jakuba Mikołajczaka. Swoją drogą bardzo polecam. Dobry do wgłębienia się w psychologię człowieka i jego życia.
(Przypominam-poniższy tekst jest przytoczeniem artykułu napisanego przez mężczyznę,w związku z czym czasowniki są użyte w formie męskiej)
Zauroczenie a miłość- przestań się oszukiwać
"Co jakiś czas odwiedzam różne fora internetowa na temat związków i relacji damsko-męskich. Istnieje pewien problem, który pojawia się na nich wyjątkowo regularnie. Zazwyczaj piszą o nim faceci, choć czasami zdarza się, że również kobieta poruszy ten temat. Taki post zazwyczaj wygląda mniej więcej w taki sposób:
Znajduje się on na stronie,będącej blogiem Jakuba Mikołajczaka. Swoją drogą bardzo polecam. Dobry do wgłębienia się w psychologię człowieka i jego życia.
(Przypominam-poniższy tekst jest przytoczeniem artykułu napisanego przez mężczyznę,w związku z czym czasowniki są użyte w formie męskiej)
Zauroczenie a miłość- przestań się oszukiwać
"Co jakiś czas odwiedzam różne fora internetowa na temat związków i relacji damsko-męskich. Istnieje pewien problem, który pojawia się na nich wyjątkowo regularnie. Zazwyczaj piszą o nim faceci, choć czasami zdarza się, że również kobieta poruszy ten temat. Taki post zazwyczaj wygląda mniej więcej w taki sposób:
Jestem
załamany, nie wiem co robić. Cały czas o niej myślę. O jej uśmiechu, o
jej oczach, o tym w jak niezwykle zmysłowy i seksowny sposób się
porusza. Nie potrafię się na niczym skupić, bo ona cały czas siedzi w
mojej głowie. Mam wrażenie, że czekałem na nią całe życie. Jestem
pewien, że to miłość, ale dlaczego tak bardzo boli? Może jutro odważę
się w końcu do niej odezwać…
Iluzja miłości jest przyjemna
Ludzie
wprost uwielbiają wmawiać sobie „wielką miłość”. Szukając odpowiedzi na
pytanie, dlaczego tak się dzieje, cofnąłem się o kilka lat mego życia
wstecz. Mam dla Ciebie świetną wiadomość – udało mi się znaleźć
odpowiedź!
Chodzi głównie o to, że wmawianie sobie miłości, nawet jeśli jest ona całkowitą iluzją, jest po prostu bardzo przyjemne.
Pamiętam jak miałem 14 lat i byłem święcie przekonany, że chodzi ze mną
do klasy miłość mojego życia. Chociaż nigdy nie rozmawialiśmy w cztery
oczy, ja uwielbiałem kłaść się do łóżka, puszczać muzykę, gapić się w
sufit i wyobrażać sobie wspólną przyszłość z nią. Te myśli były tak
bardzo przyjemne, że nie potrafiłem zrezygnować ze stwierdzenia, że to
musi być wielka i prawdziwa miłość.
Wymyślono
nawet powiedzenie, aby taką iluzje miłości można było sobie odpowiednio
tłumaczyć i dalej złudnie się nią cieszyć. Jestem pewien, że nie raz
słyszałeś stwierdzenie „miłość od pierwszego wejrzenia”. Przykro mi
jeśli wierzyłeś w te słowa, ale coś takiego po prostu nie istnieję. Co?
Twój wewnętrzny romantyk buntuje się i chce krzyczeć, że piszę głupoty?
No dobrze, to spróbujmy w inny sposób: uważasz, że kochasz kobietę,
którą przed chwilą ujrzałeś po raz pierwszy w swoim życiu? A co jeżeli
dowiesz się, że jest nieuleczalnie chora i przez resztę swojego życia
będzie potrzebować stałej opieki? Nadal ją kochasz?
Prawdziwa miłość musi mieć czas aby dojrzeć, nie pojawia się w ciągu kilku sekund.
Jak to wygląda w praktyce?
Facet
zauroczył się w pięknej kobiecie. Jej wygląd jest dla niego niezwykle
podniecający, od dawna czuje się osamotniony, więc wmawia sobie miłość,
aby myśli o niej były jeszcze przyjemniejsze. Stwarza w swojej głowie iluzje jej osoby,
bezustannie się nią delektuje, aż w końcu postanawia powiedzieć jej o
swoich uczuciach. Kobieta go odrzuca, ponieważ wydaje jej się trochę
dziwne, że wyznał jej miłość facet, którego tak słabo zna. Mężczyzna
załamuje się tym faktem, a jego iluzja miłości zamiast zniknąć, zaczyna
przeradzać się w obsesje. Facet wpada w pułapkę z której trudno się
wydostać – wmówił sobie wcześniej miłość, więc nie potrafi teraz z niej
zrezygnować, mimo, że kobieta już dawno postawiła na nim krzyżyk. Zaczyna
się coraz bardziej starać o obiekt swoich westchnień, nie zdając sobie
niestety sprawy, że staje się w jej oczach coraz mniej atrakcyjnym
facetem. Głównym problemem takiego mężczyzny jest to, że:
On nie kocha tej kobiety, tylko wyobrażenie o niej w swojej głowie.
Skąd wiem, że tak to działa? Bo byłem kiedyś tym facetem ;)
Jakie jest rozwiązanie? Naucz cieszyć się zauroczeniem! Zauroczenie jest cudowne i nie ma żadnej potrzeby nazywania go od razu miłością. Kiedy poznasz kobietę, która bardzo podoba Ci się zewnętrznie, zacznij być ciekawy, jaka jest wewnątrz. Ciesz się tym, że jest piękna, ale nie stwarzaj w swojej głowie iluzji jej charakteru, póki naprawdę jej nie poznasz. Nie bądź łatwy. Niech kobieta zasłuży na Twoją miłość. Ciesz się procesem poznawania, ale uważnie obserwuj swoje myśli – nie wybiegaj w przyszłość, nie zastanawiaj się „jakby to było gdyby”.
Zauroczenie jest piękne!
Jakie jest rozwiązanie? Naucz cieszyć się zauroczeniem! Zauroczenie jest cudowne i nie ma żadnej potrzeby nazywania go od razu miłością. Kiedy poznasz kobietę, która bardzo podoba Ci się zewnętrznie, zacznij być ciekawy, jaka jest wewnątrz. Ciesz się tym, że jest piękna, ale nie stwarzaj w swojej głowie iluzji jej charakteru, póki naprawdę jej nie poznasz. Nie bądź łatwy. Niech kobieta zasłuży na Twoją miłość. Ciesz się procesem poznawania, ale uważnie obserwuj swoje myśli – nie wybiegaj w przyszłość, nie zastanawiaj się „jakby to było gdyby”.
Wiesz skąd
zazwyczaj bierze się u facetów spięcie i zdenerwowanie na randkach? Bo
wcześniej układali w swojej głowie ewentualny scenariusz spotkania –
zastanawiali się o czym będą mówić, jak się zachowywać, w którym
momencie ją pocałować itd. Przyznaj się sam przed sobą, że też tak
kiedyś robiłeś, a może nadal robisz. Jeśli tak, to jak najszybciej
przestań i wróć do teraźniejszości – dzięki temu przestaniesz sprowadzać
na siebie cierpienie.
Mężczyźni i
kobiety świata! Miłość jest piękna i wspaniała, ale tylko wtedy, gdy
jest dojrzała i prawdziwa. Nie szukajcie jej na siłę, bo macie ją już w
sobie! Alleluja i do przodu bracia i siostry"
Subskrybuj:
Posty (Atom)