niedziela, 27 stycznia 2013

"jesteś całym moim światem"

"Jesteś całym moim światem". Często mówimy tak dla podkreślenia tego jak ktoś jest dla nas ważny. 
Znaleźliśmy miłość? To cudownie. Czujemy,że moglibyśmy oddać tej osobie wszystko,co najlepsze i być z nią na zawsze, być przy niej bezlimitowo? To tym bardziej cudownie. 
Więc kiedy znajdziemy Ją/Jego często myślimy, że mamy już wszystko, czego pragnęliśmy, że nic więcej nam już nie potrzeba.
Zdarza się tak, że zawężamy swoje pole widzenia tylko na związek, na to co się dzieje między nami a tą drugą osobą. To stwarza odrębny świat, jedyny liczący się tak na prawdę w danym momencie.
Miłość gubi w nas rozsądek. To prawda. Jak już pisałam, to cudownie, że mamy tą jedną jedyną osobę u boku, ale co z resztą spraw, z resztą ludzi? To, że czujemy, iż nam już niczego nie potrzeba, wcale nie oznacza, że przestali nas potrzebować inni.
Szczególnie chodzi o przyjaciół. Z pewnością cieszą się naszym szczęściem i są wyrozumiali, że spędza się z nimi wówczas mniej czasu, gdyż spotkania z Tym/Tą jedyną są priorytetowe, ale na pewno w głębi duszy jest im przykro, że czas, który był im poświęcany redukuje się niemal do zera.
To smutne, ale często tak jest, że wraz z pojawieniem się miłości, reszta blaknie, nawet ta która do tej pory była dla nas czymś ważnym. 
Mimo odurzenia szczęściem, trzeba jednak na chwilę otrzeźwieć, by zobaczyć czy nie gubimy po drodze czegoś, co jest w głębi serca dla nas ważne, choć na obecny moment przyćmione.
Jeśli można zapobiec ocknięciu się po fakcie, ocknijmy się w porę.
Miłość to bardzo dużo, ale miłość to nie wszystko.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

człowiek dobry z natury, za dobry dla innych zapomina o sobie

Nikt nie rodzi się zły z natury. Tak się mówi. 
Z jednej strony to pocieszające, że możemy wytyczać sobie własne ścieżki bez świadomości, że chodzi za nami wciąż jakiś cień, który i tak prędzej czy później nakierować by miał nas w stronę naszego złego "prawdziwego ja".
Z drugiej jednak, pogląd że nikt nie rodzi się zły z natury jest zaprzeczeniem kontekstu biblijnego. Gdzie ta naturalna wrodzona dobroć, skoro za naszą duszą dzień w dzień węszy szatan, a my sami mamy zmazę od poczęcia?
Jednakże pisząc dalsze słowa wychodzę z pierwszego założenia, że jednak więcej w nas dobrego ziarna.

Wracając do sedna. To jednak trochę źle, że większość z nas nie jest egoistami. Ile razy było tak, że poświęcając się dla kogoś, chcąc mu pomóc, zatracaliśmy siebie? Ile razy byliśmy dobrzy aż za bardzo? Nadgorliwie? 
Pomoc innym jest piękna i godna naśladowania, lecz przydałaby się jeszcze szczypta zdrowego egoizmu. Patrząc na to rozsądniej- Ślepy ślepemu nie pomoże. Tak więc martwiąc się, zacznijmy od siebie.
Ile osób wolałoby nas widzieć szczęśliwymi? Mniej zatroskanymi? A wciąż zawodzą się widząc nasze smutne twarze? 
Nie można brać na siebie problemów swoich i całego świata, grać bohatera. Czasami to za dużo na jedną osobę, gdy to goniąc wraz ze swoim bohaterstwem na pomoc wszystkiemu, co tego potrzebuje, w końcu traci się siły.

wtorek, 8 stycznia 2013

coś o prawdziwym szczęściu oraz iluzji szczęścia

Mówi się- jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Otóż nie zawsze można zadowolić się przysłowiowym gołębiem w garści. 
Mam wrażenie, że czasem większą radość dadzą marzenia o tym,czego się nie posiada niż wymuszony uśmiech z powodu tego,co się ma.
Trudno podać rękę zgody codzienności, gdy zwyczajnie się z nią nie zgadzamy, nie chcemy jej takiej jaką jest. Owszem- zawsze może być gorzej,ale naszych pragnień nie oszukamy. Serce i tak się będzie rwało w ich kierunku.
Nie da się wmówić sobie zadowolenia z czegoś, tego, że coś daje nam satysfakcję, kiedy wcale tak nie jest. Chcąc pozornym szczęściem wypełnić pustkę i zagłuszyć tęsknotę za prawdziwym szczęściem działamy na niekorzyść wobec nas samych.
Mamy świadomość, że siebie oszukujemy i możemy nawet czuć się winni, że uciekamy się do takich rozwiązań jakimi jest dana iluzja odczuwania świata. 
Iluzja nie da szczęścia, które bez żadnego "ale" zdolne by było wypełnić duszę po każdy jej zakamarek. Tylko coś, co prawdziwe, satysfakcjonujące i poruszające do głębi da nam poczucie tego, że warto żyć, bo to życie na prawdę daje coś serio pozytywnego, czego nie da sie opisać słowami.
Jak kiedyś stwierdziłam, tak też powtórzę- Cierpliwość jest przyjacielem pięknych uczuć. Szczęście niewątpliwie do nich należy.
Tak więc w drodze do niego, warto iść prosto, a nie przystawać by "zapchać się" czymś "szczęściopodobnym". W takim wypadku na metę,która miała być zwieńczeniem dojdziemy wypaleni.