poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Bezinteresowna pomoc= jednostronna przyjaźń ?

Patrząc na to obiektywnie i spokojnie: Bezinteresowna pomoc jest piękna i szlachetna. Dzięki temu zjawisku istnieje na świecie dobro.
A co jeśli ta bezinteresowna pomoc, nazywana również 'jednostronną przyjaźnią' jest tak na prawdę wykorzystywaniem? Sytuacją, gdy dana osoba traktuje nas jako sprawdzony punkt, w którym zawsze dostanie to, po co przyszła? 

Jesteś tylko wtedy, gdy mnie potrzebujesz. Gdy to ja znajdę się w sytuacji kryzysowej muszę radzić sobie sam, bo nie masz dla mnie ani swojego czasu, ani serca. Nie przejmujesz się mną i tym, czy dobrze się czuję, ale kiedy tobie spadnie z głowy jeden włos oczekujesz przy sobie tłumu tych, którzy pomogą i będą czuwać. Traktujesz mnie jak instytucję dobroczynną, jak prywatnego psychologa, który 'po znajomości' nie oczekuje zapłaty. Gdy pukasz do moich drzwi, zawsze są otwarte, a w czasie kiedy ja udam się do ciebie, już z daleka, już od furtki widzę, że drzwi są dla mnie zamknięte.

Jeśli mamy w gronie znajomości kogoś, do kogo czujemy żal podobny to tego, który wypływa z powyższego tekstu, warto zastanowić się nad tą relacją.
Są ludzie, którzy pomagają innym i daje im to satysfakcję, w żadnym wypadku nie traktują tego jak wykorzystywanie ich dobroci, lecz są też tacy, którzy owszem- pomagają, lecz w głębi czują żal, że nie spotyka się to z wdzięcznością, oraz mają przykrą świadomość, że osoba ta nie zrobiłaby tego samego dla nich.

Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie czy istnieje jednostronna przyjaźń, powiedziałabym, że nie. A przynajmniej takie zjawisko  nie można powiązać z przyjaźnią. 
Miłość- owszem może płynąć do drugiej osoby, żyć "samodzielnie", ale przyjaźń to powiązanie DWÓCH ludzi, którzy WZAJEMNIE dają sobie wsparcie i SĄ BEZ WZGLĘDU NA WSZYSTKO.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Zemsta- najlepsza opcja ?

Zemsta- zdawałoby się często, iż jest jedynym, najlepszym i najbardziej wyzwalającym rozwiązaniem jak na dany moment. Człowiek, który został zraniony pragnie wymierzyć sprawiedliwość, chce, by osoba winna zapłaciła za krzywdę.

Żądza zemsty pojawia się zawsze w emocjach, w chwili, gdy mamy wewnętrzny kryzys, jesteśmy wzburzeni. Rozemocjonowanie wpływa na to, że nasze zachowanie różni się od tego zwyczajnego. To oczywiste. Człowiek pod wpływem uczuć wewnętrznych nabiera różnych dotychczas niespotykanych u siebie chęci i skłonności.
Jedną z nich jest właśnie zemsta.
O ile w złości wydaje się ona być najlepszym lekiem, o tyle, gdy emocje opadną i nasz stan się ustabilizuje widzimy ją w innym świetle- jako niski popęd.

Załóżmy, że już jest po fakcie- zemściliśmy się, a zemsta ta kosztowała więcej niż zadana krzywda, bo "lepiej dać komuś popalić na zapas, niech wie co grozi z naszej strony". W pierwszym momencie zapewne poczujemy się wyzwoleni i tak jakby nasza cała krzywda zniknęła z umysłu.
Po czasie jednak, kiedy nasza rana zacznie się zabliźniać i gdy zobaczymy szkodę jaką wyrządziliśmy ową zemstą, możemy uznać, że to wszystko nie było tego warte. Pojawią się wyrzuty sumienia, które jeśli dopuścimy do siebie, będą nas przez jakiś czas męczyć. Potem jednak wmówimy sobie, że przecież zemszczenie się było koniecznością i nie było innego wyjścia.

Nawet na zemstę trzeba mieć siłę, siłę po to, by przetrwać jakie moralne skutki ze sobą niesie. Także zanim zrobimy komuś, co mu niemiłe, zastanówmy się na trzeźwo, czy w owej sytuacji nie będzie bardziej pomocny czas oraz pewien skarb, jakim jest dar wybaczania.
Nim obierzemy ostateczność, rozpatrzmy środki mniej inwazyjne.

środa, 3 kwietnia 2013

Przeszłość- bezpieczna stałość.

Bardzo często uciekamy w przeszłość, mimo, iż to nie jest rzeczywistość, w której żyjemy. Tęsknimy do niej, wspominamy.
Dlaczego wracamy do tego, co było? 
Jedna z odpowiedzi jest prosta: Bo nie wiemy, co będzie.

Przeszłość stanowi dla nas bezpieczną krainę. Stałość. Ludzie z przeszłości to ci, jacy towarzyszyli nam co dzień, stanowili element układanki. 
Więc jeśli pewny stan, jakim było ówcześnie dla nas wszystko, co dziś uznane może być za minione, faktycznie odchodzi w przeszłość, zaczyna się nowy rozdział- niestałość. To, czego nie jesteśmy pewni i czego nie znamy.
Ludzie boją się tego, co nieznane. To naturalne. Słyszymy to wielokrotnie z różnych ust.
Bywa tak, że człowiekowi łatwiej jest tkwić w czymś, co minęło, niż zacząć budować coś nowego. Bezpieczniej jest uczepić się myślami czegoś, co dotychczas było codzienne, niż zadbać o to co teraz jest codzienne.
Na tym polega pewien paradoks. Wiem, że nie łatwym jest zerwać z tym, co znaczyło dla nas wiele przez jakiś czas, z czymś, do czego się przyzwyczailiśmy... ale wszystko mija, czas płynie. My i nasze otoczenie się zmienia.
Niebezpiecznie jest wierzyć, że coś trwa wiecznie.
Wracając do paradoksu. Zdarza się tak, że zostajemy zagłębieni w cierpieniu, płynącym z poprzednich dni, choć jeden mały krok mógłby sprawić, że ujrzelibyśmy lepsze jutro... jednak przeszłość jest dla nas tą bezpieczną stałością, która mimo, iż czasem jest niechybna, zdaje się nam lepsza od tego nieodgadnionego, co może nas czekać.
Boimy się zmian.

Wiąże się z tym też pewna sprawa odnośnie ludzi z przeszłości. Pragniemy, by o nas pamiętali, by chwile, które przeżyliśmy z nimi, znaczyły dla nich conajmniej część tego, co znaczą dla nas. Po prostu chcielibyśmy choć małej czci w stosunku do tego, co było, pewnego szacunku.
Boli nas to, gdy tego nie dostajemy.
Niektórzy z nas odpuszczają wówczas i nie starają się o żadną pamięć od danej osoby, lecz są też tacy, którzy nieustannie walczą o to, by coś znaczyć dla kogoś, kto dawno pozwolił, by więzi, które łączyły przykrył kurz, i wcale nie kwapi się, by go usunąć.
Nie zawsze warto walczyć o ludzi, którzy nie walczą o nas. Wzajemność to dwie osoby. Żmudna jest chęć osiągnięcia wzajemności samemu, ba, to niemożliwe. 

Tkwienie w przeszłości, która w teraźniejszości przynosi nam ból przekreśla przyszłość.