sobota, 14 grudnia 2013

Jak się mądrze kłócić?

Kłótnie towarzyszą nam często.
Spory te dotyczą osób przypadkowych, które niewiele dla nas znaczą, lecz czasem też dzieją się między nami, a ludźmi wiele dla nas znaczącymi.
Z pewnością nie mamy zamiaru z premedytacją ranić tych osób, a co gorsze tracić ich. Jednak ci, którzy nie panują nad swoimi emocjami, przyczyniają się do tego, czego nie chcą czyli do samotności.
Wiem, że trudno jest powstrzymać gniew, złość i wszystko, co ciśnie się na usta w chwili wybuchu emocji... ale pomyślcie, czy na prawdę jesteśmy marionetkami stanów, które nami targają, czy to one powinny mieć nad nami kontrolę, czy odwrotnie?
Emocje te rodzą się w nas. Te procesy, co prawda powstają często pod wpływem impulsów, lecz wciąż to my jesteśmy miejscem ich powstawania.
Powinniśmy pamiętać, że mamy nad tym zwierzchnictwo.
Kolejnym aspektem dotyczącym tego, jak postępować w sytuacji kryzysowej, jest trzeźwe myślenie. Jeśli czujesz, że już wzbiera w tobie fala, która może coś zniszczyć, zatrzymaj się, w tej właśnie chwili weź oddech i pomyśl: Które uczucie powinno być ponad? Złość, gniew i agresja ; czy przyjaźń lub miłość ,którą darzysz tę osobę?
Chyba nie muszę mówić, co powinno zwyciężyć w tej sytuacji.
Cóż więcej? Nim podniesiesz głos, nim rozpoczniesz zaczepkę lub powiesz cokolwiek, co w skutku może przerodzić się w agresywną wymianę zdań; zastanów się, czy jest to dla Ciebie na tyle ważne, by zaburzać spokój swój i danej osoby; Czy nie jest to coś, co możesz w sobie pokonać sam/a...
Ważna jest też empatia. Gdy kłócimy się z kimś, jest to wspaniała okazja do sprawdzenia na ile jesteśmy egoistyczni i apodyktyczni.
Te cechy są niewątpliwie wrogie i nie sprzyjają porozumieniom.
Zawsze jednak warto wysłuchać drugiej strony. Nie możemy czynić osądów bez posiadania pełnego widoku na sprawę. Choć trudno być obiektywnym, trzeba próbować, bo może jest coś istotnego, czego my, patrząc subiektywnie nie dotrzegamy.
Nabrać szerszego oglądu na sprawę, postawić się z boku, postawić się w sytuacji drugiej osoby i spojrzeć jej oczami- otworzyć umysł...
Wydaje się niemal niewykonalne? Żadna walka nie jest walką łatwą, trzeba starać się o wygraną, której w tej sytuacji jest: wygranie z samym sobą.

Kłótnie, które dzieją się zbyt często oddalają od siebie ludzi. Oczywiście mówię o kłótniach nieracjonalnych, które są jednym wielkim wybuchem żalu i złości. Można to nazwać kłótniami jednostronnymi, kiedy to jedna z osób uderza w drugą, nie dając jej pola manewru.

Słowa potrafią być niszczące. Pamiętajmy jednak o tym, że to nie one nami, lecz my władamy nimi. Róbmy to z rozwagą.

Powrót.

Witajcie!
Na początku chciałam bardzo przeprosić wszystkich śledzących mojego bloga za tak długą przerwę w pisaniu. Postaram się do was wrócić z nowymi, codziennymi rozważaniami, które mam nadzieję zainteresują was nie mniej jak poprzednie.

Ostatnim razem obiecałam wpis dotyczący tego "Jak się mądrze kłócić?".
Dotrzymując więc słowa, zabieram się do pisania na ten właśnie temat.

poniedziałek, 7 października 2013

JUŻ NIEDŁUGO NOWY WPIS.

Serdecznie zapraszam do śledzenia bloga.
Zapowiadam pojawienie się za niedługi czas wpisu na interesujący temat. Brzmi on:

Jak się mądrze kłócić?

piątek, 19 lipca 2013

Badania naukowe nad przytulaniem.

To naturalne, że każdy czasem potrzebuje się do kogoś przytulić. Daje to spokój i pociesza. Jest to nasza wrodzona potrzeba, którą trzeba zaspokajać.A co na to mówi nauka ?
Podam przykłady eksperymentalnych badań przeprowadzonych przez naukowców w ubiegłych latach.

KANGURY
Naukowcy z Montrealu zbadali wpływ przytulania przez matkę na odczuwanie bólu towarzyszącego przy pobieraniu krwi u kangurzych wcześniaków.
Na podstawie określonej skali (0-21) określali oni dyskomfort odczuwany przez kangurki w trakcie zabiegu i tuż po nim. Oto wyniki:
Ból odczuwany przez kangurki w inkubatorach, daleko od rodziców, oceniono na 11-13 punktów.
Maluchy będące przytulone do swych ojców (brzuszek do brzuszka) zakwalifikowano na 8,5 punkta.
Najmniej boleśnie zabieg przeprowadzono- jak wykazał wynik- u kangurzych wcześniaków, które podczas pobierania krwi przytulone były do matki.
Wykazuje to, że gest przytulenia, który dał ciepło i bezpieczeństwo wpłynął na zmniejszenie odczuwania bólu.

MAKAKI (małpy) 
Dla zwierząt, które kierują się instynktem najważniejsze jest przetrwanie i przedłużenie gatunku. Tak się przynajmniej zdaje. Pod lupę ten fakt wziął Harry Harlow.
Do tego celu posłużyły mu małe makaki.
Odseparował od nich ich matki i podrzucił dwie 'zastępcze'. Jedną z nich była szmaciana mamka, a druga druciana, opatrzona jednak w pożywienie.
Naturalnie, makaki powinny wybrać pokarm, jako najważniejszy czynnik ich przetrwania, częściej jednak wędrowały w stronę szmacianej mamki, by zaznać przytulenia.

PRZYTULANIE A SZANSA NA PRZEŻYCIE MAŁEGO DZIECKA
Tym zagadnieniem zajęli się amerykańscy badacze.
Przeprowadzili oni statystyki dotyczące umieralności dzieci w dwóch ośrodkach opiekuńczych. W jednym z nich panowały surowe zasady- czysty, schludny, z fachową opieką, jednakże dzieci nie mogły liczyć na czułość ze strony zajmujących się nimi. Drugim z nich był więzienny żłobek dla dzieci skazanych matek. Nie było w nim najlepszych warunków, lecz maluchy miały dostęp do swego rodzica. Toteż były przytulane.
Wyniki statystyk są zaskakujące.
W ciągu pięciu lat w więziennym żłobku nie zmarło ani jedno dziecko, natomiast w ośrodku opiekuńczych w ciągu dwóch lat zmarła 1/3 wychowanków.
Dowodzi to tego, że dzieci choć dobrze odżywiane i ubierane, ale pozbawione ciepłego kontaktu fizycznego z opiekunem, mają mniejsze szanse na przeżycie niż te które mając niezbyt dobre warunki bytowe, są przytulane.
Te pierwsze trudniej przybierają na wadze, cierpią na częste infekcje i są męczone przez gorączki niewiadomego pochodzenia.

na podstawie :  http://fitness.wp.pl/

czwartek, 23 maja 2013

Słuchaj tego, co mówi serce, a nie tego, co mówią inni.

Wrażliwi ludzie, którym brak odwagi, by wytyczać własną drogę wbrew czemukolwiek, często jako wyznacznik swego postępowania obierają sobie ludzi. Nim cokolwiek zrobią, myślą jak przyjmie to tłum, czy nie potępi tego, czy nie stanie się to obiektem drwin oraz czy przypadkiem nie sprowadzi to na nich niechęci otoczenia.
Niestety tacy ludzie blokują sami sobie dostęp do spełniania marzeń i obieranie takich ścieżek, którymi na prawdę pragną kroczyć.
Bojąc się reakcji innych, często ugadzamy w nasze własne serce. Chociaż chcemy czegoś najmocniej, wycofujemy się z tego, bo "co powiedzą inni?", a potem cierpimy, że być może zaprzepaściliśmy szansę na szczęście.
Za jaką cenę ?! Dla ludzi, którzy, nie są nas warci jeśli nie potrafią uszanować tego, jak postępujemy i w czym upatrujemy przyszłą radość ? Dla tych, których za chwile może nie być w naszym życiu, tak samo jak tego, co przez nich straciliśmy?
Człowieku nieśmiały, bojący się odrzucenia i braku akceptacji ze strony innych, gdy zdecydujesz się zrobić coś, czego pragniesz... Żyjesz dla siebie, czy dla innych? Kogo chcesz uszczęśliwić? Czy to nie ty najbardziej liczysz się w swoim własnym życiu, czy nie o Ciebie chodzi?
Ty jesteś epicentrum. Jeśli nawet początkowo na prawdę boisz się tego jak Twoje postępowanie odbiorą inni, na chwilę zapomnij o strachu, schowaj go gdzieś głęboko, potem spełnij swój plan. Następnie pozostaje tylko radość. Tak wielka, że przykryje wszystkie nieprzychylności.
Co pierwsze i najważniejsze: niech serce będzie Twym doradcą, nie ci, którzy nie znają Ciebie, ani Twoich potrzeb i chcą Tobą ślepo pokierować.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Bezinteresowna pomoc= jednostronna przyjaźń ?

Patrząc na to obiektywnie i spokojnie: Bezinteresowna pomoc jest piękna i szlachetna. Dzięki temu zjawisku istnieje na świecie dobro.
A co jeśli ta bezinteresowna pomoc, nazywana również 'jednostronną przyjaźnią' jest tak na prawdę wykorzystywaniem? Sytuacją, gdy dana osoba traktuje nas jako sprawdzony punkt, w którym zawsze dostanie to, po co przyszła? 

Jesteś tylko wtedy, gdy mnie potrzebujesz. Gdy to ja znajdę się w sytuacji kryzysowej muszę radzić sobie sam, bo nie masz dla mnie ani swojego czasu, ani serca. Nie przejmujesz się mną i tym, czy dobrze się czuję, ale kiedy tobie spadnie z głowy jeden włos oczekujesz przy sobie tłumu tych, którzy pomogą i będą czuwać. Traktujesz mnie jak instytucję dobroczynną, jak prywatnego psychologa, który 'po znajomości' nie oczekuje zapłaty. Gdy pukasz do moich drzwi, zawsze są otwarte, a w czasie kiedy ja udam się do ciebie, już z daleka, już od furtki widzę, że drzwi są dla mnie zamknięte.

Jeśli mamy w gronie znajomości kogoś, do kogo czujemy żal podobny to tego, który wypływa z powyższego tekstu, warto zastanowić się nad tą relacją.
Są ludzie, którzy pomagają innym i daje im to satysfakcję, w żadnym wypadku nie traktują tego jak wykorzystywanie ich dobroci, lecz są też tacy, którzy owszem- pomagają, lecz w głębi czują żal, że nie spotyka się to z wdzięcznością, oraz mają przykrą świadomość, że osoba ta nie zrobiłaby tego samego dla nich.

Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie czy istnieje jednostronna przyjaźń, powiedziałabym, że nie. A przynajmniej takie zjawisko  nie można powiązać z przyjaźnią. 
Miłość- owszem może płynąć do drugiej osoby, żyć "samodzielnie", ale przyjaźń to powiązanie DWÓCH ludzi, którzy WZAJEMNIE dają sobie wsparcie i SĄ BEZ WZGLĘDU NA WSZYSTKO.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Zemsta- najlepsza opcja ?

Zemsta- zdawałoby się często, iż jest jedynym, najlepszym i najbardziej wyzwalającym rozwiązaniem jak na dany moment. Człowiek, który został zraniony pragnie wymierzyć sprawiedliwość, chce, by osoba winna zapłaciła za krzywdę.

Żądza zemsty pojawia się zawsze w emocjach, w chwili, gdy mamy wewnętrzny kryzys, jesteśmy wzburzeni. Rozemocjonowanie wpływa na to, że nasze zachowanie różni się od tego zwyczajnego. To oczywiste. Człowiek pod wpływem uczuć wewnętrznych nabiera różnych dotychczas niespotykanych u siebie chęci i skłonności.
Jedną z nich jest właśnie zemsta.
O ile w złości wydaje się ona być najlepszym lekiem, o tyle, gdy emocje opadną i nasz stan się ustabilizuje widzimy ją w innym świetle- jako niski popęd.

Załóżmy, że już jest po fakcie- zemściliśmy się, a zemsta ta kosztowała więcej niż zadana krzywda, bo "lepiej dać komuś popalić na zapas, niech wie co grozi z naszej strony". W pierwszym momencie zapewne poczujemy się wyzwoleni i tak jakby nasza cała krzywda zniknęła z umysłu.
Po czasie jednak, kiedy nasza rana zacznie się zabliźniać i gdy zobaczymy szkodę jaką wyrządziliśmy ową zemstą, możemy uznać, że to wszystko nie było tego warte. Pojawią się wyrzuty sumienia, które jeśli dopuścimy do siebie, będą nas przez jakiś czas męczyć. Potem jednak wmówimy sobie, że przecież zemszczenie się było koniecznością i nie było innego wyjścia.

Nawet na zemstę trzeba mieć siłę, siłę po to, by przetrwać jakie moralne skutki ze sobą niesie. Także zanim zrobimy komuś, co mu niemiłe, zastanówmy się na trzeźwo, czy w owej sytuacji nie będzie bardziej pomocny czas oraz pewien skarb, jakim jest dar wybaczania.
Nim obierzemy ostateczność, rozpatrzmy środki mniej inwazyjne.

środa, 3 kwietnia 2013

Przeszłość- bezpieczna stałość.

Bardzo często uciekamy w przeszłość, mimo, iż to nie jest rzeczywistość, w której żyjemy. Tęsknimy do niej, wspominamy.
Dlaczego wracamy do tego, co było? 
Jedna z odpowiedzi jest prosta: Bo nie wiemy, co będzie.

Przeszłość stanowi dla nas bezpieczną krainę. Stałość. Ludzie z przeszłości to ci, jacy towarzyszyli nam co dzień, stanowili element układanki. 
Więc jeśli pewny stan, jakim było ówcześnie dla nas wszystko, co dziś uznane może być za minione, faktycznie odchodzi w przeszłość, zaczyna się nowy rozdział- niestałość. To, czego nie jesteśmy pewni i czego nie znamy.
Ludzie boją się tego, co nieznane. To naturalne. Słyszymy to wielokrotnie z różnych ust.
Bywa tak, że człowiekowi łatwiej jest tkwić w czymś, co minęło, niż zacząć budować coś nowego. Bezpieczniej jest uczepić się myślami czegoś, co dotychczas było codzienne, niż zadbać o to co teraz jest codzienne.
Na tym polega pewien paradoks. Wiem, że nie łatwym jest zerwać z tym, co znaczyło dla nas wiele przez jakiś czas, z czymś, do czego się przyzwyczailiśmy... ale wszystko mija, czas płynie. My i nasze otoczenie się zmienia.
Niebezpiecznie jest wierzyć, że coś trwa wiecznie.
Wracając do paradoksu. Zdarza się tak, że zostajemy zagłębieni w cierpieniu, płynącym z poprzednich dni, choć jeden mały krok mógłby sprawić, że ujrzelibyśmy lepsze jutro... jednak przeszłość jest dla nas tą bezpieczną stałością, która mimo, iż czasem jest niechybna, zdaje się nam lepsza od tego nieodgadnionego, co może nas czekać.
Boimy się zmian.

Wiąże się z tym też pewna sprawa odnośnie ludzi z przeszłości. Pragniemy, by o nas pamiętali, by chwile, które przeżyliśmy z nimi, znaczyły dla nich conajmniej część tego, co znaczą dla nas. Po prostu chcielibyśmy choć małej czci w stosunku do tego, co było, pewnego szacunku.
Boli nas to, gdy tego nie dostajemy.
Niektórzy z nas odpuszczają wówczas i nie starają się o żadną pamięć od danej osoby, lecz są też tacy, którzy nieustannie walczą o to, by coś znaczyć dla kogoś, kto dawno pozwolił, by więzi, które łączyły przykrył kurz, i wcale nie kwapi się, by go usunąć.
Nie zawsze warto walczyć o ludzi, którzy nie walczą o nas. Wzajemność to dwie osoby. Żmudna jest chęć osiągnięcia wzajemności samemu, ba, to niemożliwe. 

Tkwienie w przeszłości, która w teraźniejszości przynosi nam ból przekreśla przyszłość.

piątek, 8 marca 2013

Szczera rozmowa jest podstawą. Jasna sytuacja między dwiema osobami to coś, co sprzyja. Dwoje ludzi, którzy zawsze mówią sobie to, co mają do powiedzenia i nie kryją się z niczym odczuwają pewnego rodzaju lekkość swoich kontaktów.

Złe odczytanie intencji.

Jeśli ktoś nam czymś zawinił, a z jego postawy wypływa wniosek, że "zachowuje się jak gdyby nigdy nic", nie zawsze musi być tak, że nie interesuje go to, że nas zranił, czy rozgniewał. Czasem po prostu może nie zdawać sobie sprawy z tego, że zrobił coś złego. 

Nie oczekujmy czytania w myślach. Każdy ma inne odczuwanie, i coś, co dla nas jest trudne do zniesienia, dla kogo innego to coś niewartego uwagi- pestka.
Więc zanim zarządzimy "nie odzywam się do tego/tej" porozmawiajmy z tą osobą i powiedzmy szczerze, to nas dotknęło w zachowaniu/słowach tego kogoś.
Będzie to okazja na wyjaśnienie sytuacji. Dzięki temu oszczędzone zostaną nasze nerwy.

Myślę, że mimo, iż zdaje się, że szczerość jest trudna, to jej chwila kosztuje mniej niż długie godziny wewnętrznej złości być może z powodu, który sobie tylko wmówiliśmy.
Nie możemy być tacy obrażalscy. Tym bardziej, że ludzie nam bliscy nie mają na celu tego, by było nam źle i nie robią wszystkiego, by przyczyniać się do naszego kiepskiego samopoczucia. Wręcz odwrotnie. Chcą dla nas najlepiej. 

Nie doszukujmy się złowrogości tam, gdzie najprawdopodobniej jej nie ma. Warto zawsze upewnić się o czyichś intencjach.

środa, 27 lutego 2013

Chciałabym poinformować, że w najbliższych dniach na blogu pojawi się wpis, który odnosić się będzie do tego jak ważna jest rozmowa w życiu człowieka. 

Jeśli chcielibyście przeczytać na tym blogu o czymś konkretnym, możecie podsuwać swoje propozycje w komentarzach. Chętnie podejmę się napisania o interesującym was zagadnieniu :)
Śmiało, zapraszam!

czwartek, 21 lutego 2013

"Strach przed bliskością, czyli dlaczego boję się zakochać"- Jakub Mikołajczak

Dziś zacytuje coś z bloga Jakuba Mikołajczaka.
Myślę,że poniższy fragment jednego z artykułów przedstawia coś bardzo aktualnego.

"Do wszystkich, czytających te słowa twardzieli: odczuwałeś, odczuwasz, i do końca swojego życia będziesz odczuwał strach. Albo się z nim w końcu spotkasz i pozwolisz przepłynąć swobodnie przez Twoje ciało, albo dalej będziesz się męczył, udając przed samym sobą i innymi, że jesteś kimś innym. Nie jesteś. Ja też nie jestem. Jedziemy na tym samym wózku, bracie.
A teraz posłuchaj Ty, siostro. Pieprzyć tych wszystkich facetów, którzy Cię kiedyś skrzywdzili. Masz ochotę płakać jak myślisz o którymś z nich? Płacz. Po prostu. Jeżeli Twoje ciało ma ochotę, aby płynęły z Twoich oczu łzy, to jest to najlepsze co możesz zrobić. To nie ma żadnego związku z Twoją słabością. Płacz jest uzdrawiający – to siła życiowa. Tak samo jak smutek czy złość. Jeżeli ich nie wyrażasz, zatracasz siebie.
I właśnie dlatego boisz się kochać otwartym sercem. Być może nie wypłakałaś całego smutku, albo nie wyraziłaś całej złości wobec jakiegoś frajera, który uważa, że Cię zdradził, a tak naprawdę zdradził siebie samego – swoje zasady i wartości. Uznałaś, że będziesz twarda? Że nie złamiesz się? Że nie dasz mu tej satysfakcji? Odpuść. Pozwól sobie odczuwać to, co naprawdę czujesz. To jedyna droga prowadząca do uzdrowienia Twojego serca.
I Ty też mężczyzno zacznij w końcu wyrażać swój smutek. Kobieta odeszła do innego i twierdzisz, że spływa to po Tobie i w ogóle się tym nie przejmujesz? Nie pierdol. Przestań oszukiwać siebie. Jeżeli byliście razem szczęśliwi, jeżeli był okres, kiedy było wam naprawdę cudownie – musisz cierpieć, bo takie po prostu jest życie. Nie można widzieć wszystkiego tylko w jasnych barwach, bo zawsze musi nastąpić czas ciemności. Jak noc po dniu, jak deszcz po słońcu, jak smutek po radości. Tak funkcjonuje wszechświat. Zaakceptuj to. Nie oszukasz życia.
Twoja wartość jest bezwarunkowa. To, że płaczesz nie ma żadnego związku z Twoją wartością. To, że płaczesz tak naprawdę zdradza w Tobie naturalną prawdziwość. W końcu jesteś szczery z samym sobą.
Jeżeli zaakceptujesz w końcu fakt, że będziesz jeszcze w swoim życiu wiele razy cierpiał, odczuwał smutek, złość i strach, to co Cię powstrzymuje przed otwarciem serca? Jeżeli zaczniesz pielęgnować w sobie świadomość tego, że decydując się na miłość, decydujesz się również na cierpienie, co jeszcze Cię powstrzymuje?

niedziela, 27 stycznia 2013

"jesteś całym moim światem"

"Jesteś całym moim światem". Często mówimy tak dla podkreślenia tego jak ktoś jest dla nas ważny. 
Znaleźliśmy miłość? To cudownie. Czujemy,że moglibyśmy oddać tej osobie wszystko,co najlepsze i być z nią na zawsze, być przy niej bezlimitowo? To tym bardziej cudownie. 
Więc kiedy znajdziemy Ją/Jego często myślimy, że mamy już wszystko, czego pragnęliśmy, że nic więcej nam już nie potrzeba.
Zdarza się tak, że zawężamy swoje pole widzenia tylko na związek, na to co się dzieje między nami a tą drugą osobą. To stwarza odrębny świat, jedyny liczący się tak na prawdę w danym momencie.
Miłość gubi w nas rozsądek. To prawda. Jak już pisałam, to cudownie, że mamy tą jedną jedyną osobę u boku, ale co z resztą spraw, z resztą ludzi? To, że czujemy, iż nam już niczego nie potrzeba, wcale nie oznacza, że przestali nas potrzebować inni.
Szczególnie chodzi o przyjaciół. Z pewnością cieszą się naszym szczęściem i są wyrozumiali, że spędza się z nimi wówczas mniej czasu, gdyż spotkania z Tym/Tą jedyną są priorytetowe, ale na pewno w głębi duszy jest im przykro, że czas, który był im poświęcany redukuje się niemal do zera.
To smutne, ale często tak jest, że wraz z pojawieniem się miłości, reszta blaknie, nawet ta która do tej pory była dla nas czymś ważnym. 
Mimo odurzenia szczęściem, trzeba jednak na chwilę otrzeźwieć, by zobaczyć czy nie gubimy po drodze czegoś, co jest w głębi serca dla nas ważne, choć na obecny moment przyćmione.
Jeśli można zapobiec ocknięciu się po fakcie, ocknijmy się w porę.
Miłość to bardzo dużo, ale miłość to nie wszystko.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

człowiek dobry z natury, za dobry dla innych zapomina o sobie

Nikt nie rodzi się zły z natury. Tak się mówi. 
Z jednej strony to pocieszające, że możemy wytyczać sobie własne ścieżki bez świadomości, że chodzi za nami wciąż jakiś cień, który i tak prędzej czy później nakierować by miał nas w stronę naszego złego "prawdziwego ja".
Z drugiej jednak, pogląd że nikt nie rodzi się zły z natury jest zaprzeczeniem kontekstu biblijnego. Gdzie ta naturalna wrodzona dobroć, skoro za naszą duszą dzień w dzień węszy szatan, a my sami mamy zmazę od poczęcia?
Jednakże pisząc dalsze słowa wychodzę z pierwszego założenia, że jednak więcej w nas dobrego ziarna.

Wracając do sedna. To jednak trochę źle, że większość z nas nie jest egoistami. Ile razy było tak, że poświęcając się dla kogoś, chcąc mu pomóc, zatracaliśmy siebie? Ile razy byliśmy dobrzy aż za bardzo? Nadgorliwie? 
Pomoc innym jest piękna i godna naśladowania, lecz przydałaby się jeszcze szczypta zdrowego egoizmu. Patrząc na to rozsądniej- Ślepy ślepemu nie pomoże. Tak więc martwiąc się, zacznijmy od siebie.
Ile osób wolałoby nas widzieć szczęśliwymi? Mniej zatroskanymi? A wciąż zawodzą się widząc nasze smutne twarze? 
Nie można brać na siebie problemów swoich i całego świata, grać bohatera. Czasami to za dużo na jedną osobę, gdy to goniąc wraz ze swoim bohaterstwem na pomoc wszystkiemu, co tego potrzebuje, w końcu traci się siły.

wtorek, 8 stycznia 2013

coś o prawdziwym szczęściu oraz iluzji szczęścia

Mówi się- jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Otóż nie zawsze można zadowolić się przysłowiowym gołębiem w garści. 
Mam wrażenie, że czasem większą radość dadzą marzenia o tym,czego się nie posiada niż wymuszony uśmiech z powodu tego,co się ma.
Trudno podać rękę zgody codzienności, gdy zwyczajnie się z nią nie zgadzamy, nie chcemy jej takiej jaką jest. Owszem- zawsze może być gorzej,ale naszych pragnień nie oszukamy. Serce i tak się będzie rwało w ich kierunku.
Nie da się wmówić sobie zadowolenia z czegoś, tego, że coś daje nam satysfakcję, kiedy wcale tak nie jest. Chcąc pozornym szczęściem wypełnić pustkę i zagłuszyć tęsknotę za prawdziwym szczęściem działamy na niekorzyść wobec nas samych.
Mamy świadomość, że siebie oszukujemy i możemy nawet czuć się winni, że uciekamy się do takich rozwiązań jakimi jest dana iluzja odczuwania świata. 
Iluzja nie da szczęścia, które bez żadnego "ale" zdolne by było wypełnić duszę po każdy jej zakamarek. Tylko coś, co prawdziwe, satysfakcjonujące i poruszające do głębi da nam poczucie tego, że warto żyć, bo to życie na prawdę daje coś serio pozytywnego, czego nie da sie opisać słowami.
Jak kiedyś stwierdziłam, tak też powtórzę- Cierpliwość jest przyjacielem pięknych uczuć. Szczęście niewątpliwie do nich należy.
Tak więc w drodze do niego, warto iść prosto, a nie przystawać by "zapchać się" czymś "szczęściopodobnym". W takim wypadku na metę,która miała być zwieńczeniem dojdziemy wypaleni.