Potrzebuję złośnika, którego poskromię. Kogoś, kto
ze związku stworzy pole bitwy, gdzie wygraną jest szczęście. Wtedy szanse są
ogromne. Bo gdy idziesz prostą drogą, wokół ciągle lato, Słońce pali cię w
twarz, wręcz do poparzeń, a piasek pod nogami jest tak suchy, że aż się kurzy,
to ten kurz w końcu przesłoni całą przestrzeń. Przysłoni się sens. Nie będzie
widoczny koniec wędrówki, to, po co się zmierza.
Siła bierze się z przeciwności, nieprzychylności, kiedy one się pojawiają, a kiedy kochasz, nie ma nic, co bardziej pobudzi do działania niż to, że należy pokonać przeszkody, by było dobrze. W tym tkwi sens, by miłość zwalczała przede wszystkim zło wewnątrz człowieka, a nie cały świat.
Jeśli związek uosabia się z sielanką, nie jest to dobre. Kto bowiem wytrzymałby, gdyby codziennie kilogramami miał jeść cukierki? Sielanka taka może się przejeść. A co wtedy? Wówczas zaczyna się „szukanie dziury w całym”, czegoś co nie pasuje, czego można się czepić. Czasem nawet wbrew sobie jest to najzwyczajniej początek końca.
Siła bierze się z przeciwności, nieprzychylności, kiedy one się pojawiają, a kiedy kochasz, nie ma nic, co bardziej pobudzi do działania niż to, że należy pokonać przeszkody, by było dobrze. W tym tkwi sens, by miłość zwalczała przede wszystkim zło wewnątrz człowieka, a nie cały świat.
Jeśli związek uosabia się z sielanką, nie jest to dobre. Kto bowiem wytrzymałby, gdyby codziennie kilogramami miał jeść cukierki? Sielanka taka może się przejeść. A co wtedy? Wówczas zaczyna się „szukanie dziury w całym”, czegoś co nie pasuje, czego można się czepić. Czasem nawet wbrew sobie jest to najzwyczajniej początek końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz